„Twój zegar biologiczny tyka”. To zdanie najczęściej słyszę od mojej rodziny, odkąd skończyłam 30 lat. Zaraz po studiach moja siostra urodziła pierwsze dziecko i wszyscy mieli nadzieję, że pójdę tą samą drogą. Ale pomimo tego, że jestem najstarsza, zawsze byłam najmniej tradycyjna.
Byłam tą, która nigdy nie miała prawdziwego związku ani stałej pracy i która wolała podróżować. Tą, która ostatecznie przeżyła tragedię – poronienie.
Moje wyobrażenie o byciu koczownikiem i podróżowaniu po świecie kamperem całkowicie zniknęło, gdy poznałam Petera. Byłam na wakacjach z przyjaciółmi, a on był recepcjonistą w hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Był miły, zabawny, miał niesamowicie niebieskie oczy, a kiedy się śmiał, miał dwa dołeczki w policzkach.
Byłam zachwycona. Zakochaliśmy się w sobie i tak zaczęła się nasza piękna historia. Nie miałam już ochoty jeździć po świecie, on był wszystkim, czego chciałam. Stworzyliśmy razem dom. Na początku było ciężko finansowo i często utrzymywaliśmy się tylko z jednej pensji. Kiedy indziej nasi rodzice pomagali nam w opłacaniu czynszu.
Jednak gdy miałam 36 lat sytuacja się poprawiła i postanowiliśmy pójść o krok dalej – postanowiliśmy starać się o dziecko.
Zaszłam w ciążę pozamaciczną. Nie chcę być jednak kolejnym numerem w statystykach. Moja historia jest wyjątkowa, podobnie jak historie tysięcy kobiet, które przeszły przez to doświadczenie.
Poronienie, ból i pusta macica
„Zegar biologiczny tyka” – mawiał mój ojciec. Nigdy nie miał zbyt wiele taktu ani empatii. Jest jednym z tych ludzi, którzy zawsze mówią pierwszą rzecz, jaka przychodzi im do głowy. Minęły dwa lata i w naszym życiu wciąż nie było dziecka. Nie zaszłam w ciążę. W końcu założyliśmy, że będziemy wiedli życie bez dzieci i że nie ma w tym nic złego. Czuliśmy się z tym w porządku.
Nasz cud wydarzył się w najgorszym momencie pandemii. Świat zdawał się walić na zewnątrz, a my skakaliśmy z radości. Zrobiłam test ciążowy i pojawiły się na nim dwie bardzo słabe kreski.
Wiedziałam, że jest pozytywny, ale na wszelki wypadek zrobiłam jeszcze dwa testy. Tylko po to, aby upewnić się, że wszystko, o czym marzyliśmy, w końcu się spełniło. I tak, to była prawda. Mieliśmy mieć dziecko.
Następne dwa tygodnie były najlepszymi i najbardziej ekscytującymi w moim życiu. Noce spędzaliśmy na rozmowach o tym, jak będzie wyglądało nasze życie, jakie imię wybierzemy i jak wychowamy nasze maleństwo.
Ogłosiliśmy to naszym rodzinom, a moja siostra nie mogła być szczęśliwsza. W tym samym roku miałyśmy zostać matkami. Była w czwartym miesiącu ciąży ze swoim trzecim maluchem.
Niespodziewane poronienie
Pewnego ranka, kiedy poszłam do łazienki, odkryłam krew na mojej bieliźnie. Nie było jej dużo, ale jednak tam. Uspokajałam się, że w pierwszym trymestrze może pojawić się krwawienie. Starałam się wmówić sobie, że to normalne – podczas gdy w rzeczywistości wiedziałam, że tak nie jest. Mimo to zdecydowałam, że lepiej będzie się nie martwić i nie wspomniałam o niczym Peterowi.
Kiedy jednak poszłam do kuchni i zaczęłam robić śniadanie, nagle stało się coś, co do dziś trudno mi wytłumaczyć. Doświadczyłam najgorszego bólu, jaki kiedykolwiek przeżyłam. Było to jak płonący, gorący kolec szturchający moje wnętrzności. Jakby moje wnętrzności były bezlitośnie wyrywane. Zalałam się zimnym potem i nic więcej nie pamiętam. Straciłam przytomność.
Kiedy się obudziłam, leżałem na szpitalnych noszach. Peter był obok mnie, prowadzono mnie na USG. Wtedy lekarz powiedział kilka słów do pielęgniarki. Zabrzmiało to tak, jakby nas tam w ogóle nie było. „ Macina jest pusta. Nic tam nie ma”.
W przypadku wystąpienia jakiegokolwiek krwawienia lub dziwnych odczuć podczas ciąży, należy natychmiast skonsultować się z lekarzem.
Ciąża pozamaciczna
Drugie USG wykazało, że moja macica jest pusta, ponieważ zarodek utknął w lewym jajowodzie. Mierzył 12 milimetrów i żył. Jeśli nie wiesz nic o ciążach pozamacicznych (tak jak ja), pozwól, że powiem Ci, co się dzieje, gdy zarodek rozwija się poza macicą. Taka sytuacja występuje tylko w dwóch procentach ciąż i nigdy nie są one zdolne do przeżycia. Są skazane na śmierć.
Nasze dziecko żyło, ale zabijało mnie. Nie miałam wyboru – lekarze poinformowali mnie o tym, co się stanie. Ektopik – tak nazwali nasze dziecko – musiał umrzeć. Aby tak się stało, miałam otrzymać zastrzyk z metotreksatu. Jest to lek chemioterapeutyczny wstrzykiwany do krwioobiegu w celu spowolnienia lub zatrzymania produkcji szybko rosnących komórek.
Moja ciąża, coś, o czym nigdy bym nie pomyślała, że mi się przydarzy, dopiero co się zaczęła. Po kilku tygodniach poczułam ból i krwawienie i już było po wszystkim. Powrót ze szpitala do domu był najsmutniejszym momentem w naszym życiu. Wszystko, o czym marzyliśmy, wszystko, co planowaliśmy, rozpadało się na kawałki.
Jednak nasza historia na tym się nie skończyła. Dwanaście dni później ten piekący ból znów przeszył mój brzuch. Coś było nie tak, nasza ektopia umarła, ale urosła. Medycy musieli interweniować w trybie pilnym, aby usunąć jajowód, w którym ukrywało się nasze dziecko. Nie chciało mnie opuścić, przywiązane do moich wnętrzności i sprawiało mi nieopisane cierpienie.
Ciąża pozamaciczna jest główną przyczyną śmierci matek w pierwszym trymestrze ciąży.
Żałoba po mojej małej dziewczynce
Wiem, że moja ciąża pozamaciczna miałaby być dziewczynką. Wiem, że embrion, który żył tylko kilka tygodni, był małą dziewczynką o błękitnych oczach i pięknym uśmiechu. Nie wiem, dlaczego tak uważam – nazwij to instynktem, nazwij to intuicją. Odkąd ją ze mnie usunęli, zostawiając bliznę na brzuchu, nie mogę przestać wyobrażać sobie, jak wyglądałoby jej życie.
Wiem, że nie powinnam wzmacniać tych myśli, ale odczuwam pewną ulgę, wyobrażając ją sobie w myślach, bawiącą się i śmiejącą. Z dwoma dołeczkami Petera na policzkach. „Wkrótce będziesz w kolejnej ciąży – powiedział mój ojciec z typowym dla siebie brakiem taktu. Ja jednak myślę tylko o tych wszystkich kobietach, które również doświadczyły poronień.
Przypomniała mi się koleżanka, która była na urlopie po stracie dziecka i kiedy wróciła do pracy, nikt nie wiedział, co jej powiedzieć. Przypomniałam sobie moją najlepszą przyjaciółkę, która poroniła w czwartym trymestrze ciąży i wiem, że jeszcze nie doszła po tym do siebie.
Myślę też o mojej cioci, która miała osiem poronień i w końcu, po adopcji dziewczynki, zaszła w jeszcze dwie ciąże.
Blizna, która mnie z nią łączy
Wiem, że moja żałoba, podobnie jak żałoba wielu innych kobiet (i ich partnerów), jest wyjątkowa i nie da się jej do niczego porównać. Wszyscy mamy coś wspólnego: pustkę, historię, która miała się nie wydarzyć, i cichy smutek, który pozostanie z nami na zawsze. To nie znaczy, że nie możemy prowadzić normalnego życia. Uśmiechamy się, znów marzymy i snujemy plany.
Jednak kiedy nikt nas nie widzi, w milczeniu pieścimy nasze wewnętrzne i zewnętrzne blizny i opłakujemy nasze straty. I to jest w porządku, ponieważ to, co było kochane, na zawsze mieści się w małych zakamarkach naszych serc. Teraz znów jestem ciocią.
Moja siostra urodziła już swoje dziecko. Chociaż początkowo przez kilka dni nie mogłam patrzeć na jej ciążowy brzuszek bez uczucia złości, zazdrości i smutku, teraz wszystko jest w porządku. Życie nabiera barw, a ja stopniowo wracam do siebie. Podobnie jak Peter.
Mam tylko nadzieję, że moje świadectwo może komuś pomóc. Jeśli przeszłaś przez to samo, powinnaś wiedzieć, że nie jesteś sama. Porozmawiaj o tym z bliskimi, pozwól się kochać i dbać o siebie, szukaj pomocy. Powiedz innym o swoim bólu.
Bibliografia
Wszystkie cytowane źródła zostały dokładnie sprawdzone przez nasz zespół, aby zapewnić ich jakość, wiarygodność, trafność i ważność. Bibliografia tego artykułu została uznana za wiarygodną i posiadającą dokładność naukową lub akademicką.
- Moini A, Hosseini R, Jahangiri N, Shiva M, Akhoond MR. Risk factors for ectopic pregnancy: A case-control study. J Res Med Sci. 2014 Sep;19(9):844-9. PMID: 25535498; PMCID: PMC4268192.