Ludzie o pokornej duszy i odważnym sercu zniewalają swoim urokiem. Ten, kto się nie poddaje – przyciąga. Kto ma przed sobą jasny cel, bez względu na to, ile drutów kolczastych rozwinięto na jego drodze, inspiruje. Lubimy przede wszystkim osoby, które nie odpuszczają i które w pewnym momencie życia nauczyły się kochać same siebie.
Jak cudownie, gdy otaczają nas tacy właśnie ludzie. Przyjaciele i krewni o takim nastawieniu. Jeszcze ważniejsze jest, byśmy sami zamienili się w takie osoby. Aby stać się ludźmi o zapachu “chcę, mogę i zasługuję na to”.
Ciekawa jednak rzecz, że gdy ktoś odważy się wypowiedzieć to zdanie na głos, będzie uchodził w naszym społeczeństwie za prawdziwego narcyza.
“Jeżeli nie kochasz samego siebie… co osiągniesz?”
-Walter Risso-
Pielęgnowanie miłości do samego siebie to prawdopodobnie najcenniejsze źródło dobrego samopoczucia i wewnętrznej harmonii. To właśnie nic innego, jak ten wymiar życia, stanowi dla nas gwarancję przeżycia, zarówno w sensie fizycznym, jak i tym emocjonalnym.
Zdrowa miłość do samego siebie pozwala nam przetrwać życiowe burze oraz tak naturalne wzloty i upadki. Żyjemy w bardzo złożonym społeczeństwie, ma ono co najmniej tyle sprzeczności, ile my sami w naszym wnętrzu. Nie jest to nic prostego do zniesienia.
Bywa jednak, że pojawia się w nas uczucie, iż kochać siebie samego, a na dodatek wyrażać to na głos, jest już skrajną formą niewłaściwego zachowania. Tym bardziej, jeśli dodatkowo twierdzimy, że na coś zasługujemy bądź jesteśmy w stanie coś zrobić.
Jeżeli odważymy się na taki gest, w oczach wielu będziemy egoistami i oczywiście niepoprawnymi narcyzami.
Pomyśl jednak: być altruistą, człowiekiem szlachetnym i pokornym to coś dobrego, wręcz koniecznego. Aby jednak być w stanie wypielęgnować takie cechy, musimy być silni i zdrowi psychicznie oraz emocjonalnie. Do tego potrzeba nam szacunku do samego siebie, wiary w swoje możliwości, miłości do siebie oraz godności osobistej…
Zdrowy narcyzm, o którym czasem zapominamy
Słowo “narcyzm” już samym swoim brzmieniem wytwarza w nas niechęć. A co jeśli Ci powiemy, że istnieje jego zdrowa forma, której tak naprawdę wszyscy potrzebujemy do równowagi i szczęścia?
Choć może Ci się to wydawać nieprawdopodobne, wszyscy przychodzimy na świat z “wbudowaną fabrycznie” potrzebą pielęgnowania miłości do samego siebie. Jest to tak program genetyczny, który później z jakichś powodów wyłączamy, zaduszamy, pozbywamy się go. Wszystko po to, aby uniknąć wstydu i dezaprobaty.
Aby lepiej zrozumieć to zjawisko, wystarczy tylko pomyśleć o dzieciach w wieku 3 i 4 lat. W ich zachowaniu wyraźnie widać ten niezbędny narcyzm, który pobudza ich do zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb. Może tu chodzić o potrzeby fizyczne oraz emocjonalne.
Dzieci nie robią tego z egoizmu, lecz po to, by przeżyć. Poza tym stanowi to nieodłączny element ich rozwoju psychologicznego i społecznego.
Z czasem ten bezwarunkowy odruch, ten pierwotny instynkt może przyjąć jedną z trzech form:
- Pierwsza, w której dziecko pod wpływem kontaktu ze swoim otoczeniem zaczyna myśleć, że jest niegodne tego, by je kochać. Jego potrzeby emocjonalne nie są zaspokojone i krok po kroku popada w spiralę autodegradacji.Całkowicie niszczy się przy tym jego poczucie własnej wartości. Jeżeli dziecko odbiera, że inni go nie kochają, nie pokocha również samego siebie.
- Druga opcja jest równie negatywna. Mamy tu do czynienia z wyolbrzymionym narcyzmem, gdzie dziecko wyrabia w sobie nawyk skrajnego poszukiwania uwagi i pochwał ze strony dorosłych. Potrzebuje ono informacji zwrotnej z zewnątrz.Aby czuło się cenione i kochane oraz mogło nabrać sił, pochwały muszą być ciągłe i regularne. Krok po kroku, w miarę dorastania, stanie się to jego główną potrzebą. Zawsze będzie się starać znaleźć w centrum uwagi, skupione całkowicie na sobie.
- Trzecia opcja jest najzdrowsza. Mamy tu do czynienia z dzieckiem “dojrzałym”, które zdołało zachować swój zdrowy narcyzm i rozumie, że musi kochać siebie samo, aby móc przeżyć.W taki sposób krok po kroku, zamiast wymagać od innych ciągłej uwagi, potrzebując zewnętrznego zapewnienia, że jest cenione i kochane, samo rozwija silne poczucie własnej wartości. Będzie się wtedy czuło zdolne, godne, odważne i zasługujące na to, czego pragnie.
Ludzie, którzy kochają samych siebie zdobywają to, czego chcą
Ludzie o zapachu “Chcę, mogę i zasługuję nie są egoistami ani narcyzami. Nie można ich również uznać za pedantów. Są oni po prostu roztropni. Nie mówią głośno o swoich planach ani nie ogłaszają wszem i wobec swoich zalet ani osiągnięć.
Próżni narcyzi bowiem żywią się pozorami. Nieobce jest im nastawienie: “Mówię dużo, ale robię niewiele” oraz “jeżeli czegoś chcę, wykorzystam Cię, aby to osiągnąć”.
“Istnieje coś znacznie gorszego niż śmierć i cierpienie: brak miłości do samego siebie”
-Sándor Márai-
Ludzie o dobrym, zrównoważonym poczuciu własnej wartości, które kochają same siebie w sposób odważny i zdrowy, kroczą swoją drogą w ciszy i nie przykuwając cudzej uwagi.
Zawsze mają jednak wzrok utkwiony w horyzont, by osiągnąć swoje cele, nieważne, co powiedzą, co o nich myślą i co robią drudzy.
Z drugiej jednak strony, coś ciekawego, o czym nigdy nie możemy zapomnieć to fakt, który wyjaśnia nam neuronauka. Otóż obszar naszego mózgu, w którym powstają i programują się nasze życiowe cele to płat czołowy.
Obszar ten jest jednocześnie ściśle powiązany z naszym ośrodkiem emocji, przede wszystkim jednak eksponuje się on u osób o silnej, zdecydowanej osobowości. Są to ludzie, którzy rozumieją znaczenie pielęgnowania nawyków, wytrwałości i osobistego wysiłku.
Po raz kolejny wszystko to potwierdza tylko, że jedynie osoby odważne i te, które mocno kochają siebie jak również wykazują silne poczucie własnej wartości, są tymi, które dotykają nieba własnymi dłońmi… Osiągają wszystko, o czym marzą.
Nie liczy się dla nich, co powiedzą inni, bowiem energia, jaka płynie z odniesienia sukcesu na zawsze pozostaje we wnętrzu człowieka. W tym prywatnym zakątku, o który powinniśmy codziennie dbać.