Niepowodzenie, pomyłka, błąd. Co wspólnego mają ze sobą te trzy słowa? Choć dla wielu z nas niepowodzenie może oznaczać coś, z czym trzeba się pogodzić i iść dalej, dla innych zaś jest to niedopuszczalny i niewybaczalny epizod. Niepowodzenie pociąga za sobą najczęściej potrzebę oceny sytuacji, a czasami ukarania samego siebie.
Brak ukarania się, konsekwencji w takiej sytuacji sprawia, że brakuje motywacji do wyciągnięcia pouczającej lekcji na przyszłość. Ponadto może oznaczać podświadome przyzwolenie na pozostanie w stanie stagnacji, który prowadzi do tego, że dana osoba nie poczuwa się do naprawienia sytuacji lub poprawienia jej na lepsze.
Błędy nie są jak złe postacie z filmu, jak wiele osób sądzi. Tak naprawdę o skali i funkcji danego niepowodzenia zależy od tego jak je ocenimy i sklasyfikujemy.
Z jednej strony możemy bowiem mieć taki błąd na sumieniu, który będzie nas stale obciążać. W innej sytuacji popełniony błąd potraktujemy jako lekcję i będziemy go rozpatrywać pozytywnie. Najważniejsze jest jednak to, jaką wartość popełnianym błędom i niepowodzeniom nadajemy my sami.
To od nas zależy, czy niepowodzenie wyląduje w “szufladzie” przeznaczonej na wyrzuty sumienia, czy raczej zostanie umieszczone w tej przeznaczonej do wyciągania lekcji i wniosków na przyszłość.
Niepowodzenie – ale czy na pewno?
Kiedy coś w życiu nie idzie po naszej myśli mamy zazwyczaj dwie możliwości dalszego działania: opuścić ręce, poddać się i nie próbować ponownie lub dokładnie przyjrzeć się danej sytuacji, wyciągnąć z niej lekcję i spróbować ponownie z nowym doświadczeniem potrzebnym do pokonania zaistniałych przeszkód.
Choć różnica między tymi dwoma sposobami działania może wydawać się bardzo prosta w teorii, nie zawsze ta łatwość przekłada się na praktyczne działanie.
Przeczytaj również artykuł: Moje demony – sam stawię im czoła
Wraz z upływem czasu, nienaprawiony błąd zaczyna stawać się jednym z demonów przeszłości, przybiera postać złego bohatera w filmie akcji.
W rzeczywistości jednak ten wróg numer jeden mógłby zostać skonwertowany i stać się jednym z Twoich przyjaciół, który uczyni Cię jeszcze silniejszym. Od czego to zależy? Od nastawienia, jakie masz w zwyczaju rozwijać względem popełnionych w przeszłości błędów.
Zastanów się: czy popełniwszy jeden błąd wyciągasz z niego lekcję, czy raczej w danej sytuacji wciąż na nowo spotyka Cię podobne niepowodzenie?
W odpowiednim podejściu do tego tematu najtrudniejszy okazuje się pierwszy krok, który należy postawić. Na czym on polega? Na pewno nie na popełnieniu błędu. To zazwyczaj przychodzi samo i wcale nie jest takie trudne jak mogłoby się wydawać. Najtrudniej rozpoznać własny błąd i zlokalizować jego przyczynę.
Przeczytaj również artykuł: Psychoterapia – o tym jak wyjść naprzeciw sobie
Negatywne spojrzenie na niepowodzenie
Megan McArdle w swojej książce zatytułowanej “Błądzić jest rzeczą pożyteczną” zauważa, że już od czasów starożytnych posiadamy tendencję do popełniania błędów, a jednocześnie słabą zdolność ich akceptowania czy tolerowania.
Kiedy w dawnych czasach polowano w grupie, wszelkie błędy zapominano bardzo szybko, trzeba się bowiem było skoncentrować na zapewnieniu pożywienia rodzinom i kontynuowaniu polowania.
Jednakże wraz z rozwojem cywilizacji i postępem doszło do tego, że wiele osób wykonywało swoje niezależne rzemiosło, co wpływało na dobro ogółu. Tak powstały system przyczynił się do wywierania większej presji na prawidłowe wykonywanie pracy i eliminowanie popełnianych błędów.
Przeczytaj również artykuł: Siła do zmiany bierze się ze środka
W tym układzie niepowodzenie jednej osoby bezpośrednio przekładało się negatywnie na stan całej grupy. Popełniane błędy musiały więc być oceniane i karane. W systemie pracy, który zaczął obowiązywać wiele lat później przyjął się bardzo podobny system działania.
Kiedy jednak poddamy go analizie z łatwością dojdziemy do wniosku, że w dawnych czasach wielokrotnie popełniano mnóstwo błędów, a niepowodzenie nie było czymś nieznanym.
Niepowodzenie krokiem do sukcesu
Od Stephena Kinga, przez Axl Rose, aż do Orsona Welles’a… wszyscy popełniali błędy i wyciągali z nich lekcje. Nawet Thomas Edison, który odkrył tysiące nowych wynalazków, miał w szkole opinię nieproduktywnego i próżnego. Ale to właśnie w nim, w ojcu żarówki, znajdujemy przykład godny naśladowania.
Czego możemy się nauczyć od tego sławnego wynalazcy? Możemy zwrócić uwagę na to jak w jego życiu przebiegały relacje między popełnianymi błędami, a wyciąganymi z nich wnioskami. Niepowodzenie bowiem było tym, co pozwalało mu stale się uczyć i nieustannie przeć na przód.
Przeczytaj również artykuł: Porażka – możesz odnaleźć w niej inspirację
Niepowodzenie – akceptowanie i wyciąganie wniosków
Łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić – powiesz. W rzeczywistości każdy z nas ma pewne stałe wyuczone schematy postępowania, które trudno zmienić. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że stale je powtarzamy i wydają się łatwiejszym rozwiązaniem. Po drugie dlatego, że tak jest łatwiej – stanowią naszą strefę komfortu.
Na przykład kiedy instruktora w szkole jazdy zapytasz czy woli uczniów z doświadczeniem za kółkiem, czy bez, z pewnością stwierdzi, że łatwiej jest uczyć nowych adeptów. Dlaczego? Dlatego, że brak doświadczenia oznacza również brak wyuczonych złych nawyków, które trzeba by było wyeliminować.
Tak więc nowi uczniowie muszą się uczyć, Ci natomiast, którzy coś już potrafią, często muszą się oduczać. Z takim stanem rzeczy mają do czynienia nie tylko instruktorzy szkół jazdy, ale również nauczyciele zajmujący się wieloma dziedzinami. Idąc dalej, dokładnie taki sam schemat oddziałuje na każdego z nas.
Przeczytaj również artykuł: Dojrzałość – nie obwiniać innych za swoje problemy
Aby się o tym przekonać spróbuj na przykład przygotować Twój ulubiony posiłek w sposób inny niż zwykle, albo otworzyć drzwi za pomocą klucza posługując się inną ręką niż na co dzień.
Oczywiście nie mamy na celu jedynie dokonywać jakichkolwiek zmian. Naszym podstawowym celem jest oduczanie się tego, co niekorzystne, a zachowywanie tego, co dobre i pożądane. Tak więc, aby uczyć się na własnych błędach, trzeba się nauczyć ich skuteczne lokalizowanie.
Wielokrotnie nie widzimy błędu bezpośrednio. Widzimy jedynie rezultat, jakim jest niepowodzenie. To, co należy uczynić kolejnym krokiem, to stwierdzenie, co do danej sytuacji doprowadziło, które konkretnie działanie okazało się niewłaściwe.
Ucz się na błędach
Ostatecznie więc, żeby można było wyciągać lekcje z własnych błędów, trzeba się nauczyć nabierać pewnego dystansu do każdej sprawy. Oznacza to, że rozumiemy, iż popełniony błąd nie jest czymś, co określa moją wartość, co czyni mnie lepszym lub gorszym.
Błąd nie identyfikuje osoby bezpośrednio. Na przykład jednorazowe spóźnienie nie oznacza od razu, że ktoś jest spóźnialski. Jednorazowy bałagan nie czyni z człowieka bałaganiarza.
Przeczytaj również artykuł: Żyj świadomie – nie spełniaj narzuconych Ci oczekiwań
Separacja ta jest bardzo ważna, ma bowiem kluczowe znaczenie dla wyciągania z naszych błędów lekcji bez potrzeby obciążania naszego poczucia własnej wartości. Dzięki takiemu zdrowemu dystansowi możemy spokojnie spojrzeć na nasze działania, dokonać potrzebnej analizy, dostrzec błędy i je wyeliminować.
Jest rzeczą oczywistą, że osiągnięcie sukcesu bez popełnienia błędów jest tak mało prawdopodobne jak wygrana na loterii. Postępy w każdej dziedzinie okupione są dużą ilością niepowodzeń, które uwidoczniły braki i pozwoliły na ich poprawienie. Kiedy jednak mamy z nimi do czynienia, powinna rosnąć nasza motywacja.
Wbrew temu, co być może podpowiada Ci intuicja, niepowodzenie stanowi drogę do sukcesu. Pamiętaj, że żaden błąd nie świadczy bezpośrednio o tym, kim jesteś. Pamiętaj też, że aby stać się nikt nie staje się prawdziwym marynarzem, jeśli najpierw nie zasmakuje czym jest sztorm!