Jak nauczyłam się żyć w moim ciele

Co się stanie, jeśli Twoje ciało nie pasuje do ogólnie przyjętych w społeczeństwie ideałów? Jakie są tego konsekwencje? I co możesz w takiej sytuacji zrobić? Dowiedz się czytając ten artykuł.

Kobieta przed lustrem

Według badań opublikowanych przez UNESCO w 2021 roku wygląd fizyczny jest najczęstszym powodem zastraszania dzieci w szkole. Przemoc psychiczna jest najpowszechniejszym typem w Europie. Dziewczęta są najbardziej narażone na tego rodzaju molestowanie. Odbywa się ono poprzez przemoc słowną, znęcanie się emocjonalne i wykluczenie społeczne.

Dzisiejsze społeczeństwo ceni sobie szczupłość. Dlatego nadwaga powoduje dewaluację. Jeśli ten pomysł nie jest przekazywany przez zastraszanie w szkole, widać to w komentarzach rodziny, przyjaciół, a nawet nieznajomych. Również za pośrednictwem mediów i reklamy lub nawet niektórych specjalistów.

Tego rodzaju przemoc estetyczna pociąga za sobą nieuniknione konsekwencje psychologiczne. Brak poczucia własnej wartości, izolacja społeczna, poczucie winy, brak samoakceptacji, zaburzenia odżywiania, dysmorfia ciała itp…. lista jest długa. Konsekwencje są tak liczne i wpływają na tak wiele poziomów życia i umysłu osoby cierpiącej, że zaczyna ona nawet wierzyć, że zasługuje na całą pogardę, jaką się ją otacza.

Znam te konsekwencje aż za dobrze i walczę z nimi od 31 lat.

Kobieta z zamkniętymi oczami - nauczyłam się żyć w moim ciele
Kiedy Twoje ciało nie wpasowuje się w ogólnie przyjęte standardy piękna, łatwo możesz dość do wniosku, że coś z Tobą nie tak.

Moje ciało, moje życie

Kiedy moja siostra poprosiła mnie o napisanie mojej historii, zadałam sobie pytanie. „Kiedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że moje ciało jest problemem?” Po długich rozważaniach ustaliłam, że nie mam wspomnień, aby moje ciało było tylko ciałem.

Mam nadwagę, odkąd sięgam pamięcią. A moja waga naznaczyła moje życie bardziej niż jakakolwiek kobieta na to zasługuje. Wiem, że pierwszy obraźliwy komentarz nie został wygłoszony w moim domu. Przynajmniej pod tym względem miałem szczęście. Nie potrafię jednak wskazać ani jednego winowajcy, ponieważ było tak wiele osób, które swoimi stwierdzeniami osłabiali moją samoocenę.

Nieszczęśliwe wspomnienia

Mam kilka naprawdę żywych i konkretnych wspomnień. Tak jak wtedy, gdy podczas rodzinnego posiłku, kiedy miałam jakieś siedem lat, poprosiłam o jedno z moich ulubionych dań: pieczoną rybę. Kilku krewnych podjęło się poinformowania mnie, że naprawdę dobrze sobie poradziłam, przechodząc na dietę. Pamiętam też, jak na zajęciach z wychowania fizycznego kiedy nauczyciel nas ważył, ktoś krzyknął, że zaraz złamię wagę.

Pamiętam, jak byłam w szatni, zmieniałam koszulkę, kiedy kilku moich rówieśników postanowiło się zabawić, rzucając piłkami w mój brzuch. Potem, jako nastolatka, kiedy po raz pierwszy założyłam szorty, pamiętam, jak moja przyjaciółka patrzyła na moje nogi z wyrazem całkowitej obrzydliwości. Był też czas, że wracałem w nocy autobusem z imprezy i cała grupa ludzi nazwała mnie obrzydliwą grubaską, podczas gdy reszta pasażerów tylko się przyglądała.

Mój mózg przechował te wspomnienia, wraz z wieloma innymi, jako przykłady tego, jak okrutnie człowiek może cierpieć z powodu swojego wyglądu. Na szczęście z perspektywy, jaką dał mi czas, mogę teraz mówić o tym jakby na odległość. Wiem, że stanowi to część mojego życia i że takie zachowania otoczenia nieuchronnie naznaczyły je bliznami i znacznie je uwarunkowały.

Walka ze sobą

Poza jawnymi anegdotami były też subtelniejsze, które przenikały moją podświadomość. Mając nadwagę przez całe życie, w zasadzie mówiono mi, że nie zasługuję na istnienie. Wmawiano mi, że jeśli chcę być częścią społeczeństwa, muszę schudnąć. Inaczej nigdy nie byłbym kochana ani pożądana, nie miałabym dostępu do wielu zawodów, moja opinia by się nie liczyła i nigdy nie zasługiwałabym na to, by spotkało mnie coś dobrego. Wierzyłam w to wszystko. Wtedy moja walka ze sobą sięgnęła zenitu.

Moja już nieśmiała i introwertyczna osobowość stała się ekstremalna. Wiele sytuacji społecznych stało się przeszkodami nie do pokonania. Poznawanie nowych ludzi, chodzenie na plażę czy basen, jedzenie przy innych i wiele innych zwykłych czynności stało się źródłem niepokoju, który doszczętnie mnie paraliżował.

Nosiłam większe ubrania, żeby ukryć swoje ciało i sprawić, by moja otyłość pozostała niezauważona. Niepokój, wstyd i strach były częścią mojej codziennej rutyny do takiego stopnia, że graniczyły z absurdem.

Jedzenie – moje schronienie i udręka

Wraz z niepokojem pojawił się mój związek miłości i nienawiści z jedzeniem. Dla mnie jedzenie zawsze było przyjemnością. Lubię jedzenie i smaki. Jest to całkowicie normalne dla wielu ludzi i nie są za to oceniani. Jednak kiedy Twoje ciało nie pasuje, to, co jesz, staje się przedmiotem debaty społecznej i przyczyną Twoich obaw.

W moim przypadku jedzenie stało się zarówno schronieniem, jak i udręką. Kiedy studiowałam na uniwersytecie, zaczęłam potajemnie się objadać. Kompulsywne i niekontrolowane jedzenie pomagało mi uspokoić niepokój. Kiedy jadłam, nic innego nie istniało, a gdyby nic innego nie istniało, nic nie mogłoby mi zaszkodzić.

Ale wyrzuty sumienia i poczucie winy, które odczuwałam z powodu objadania się i przyjmowanych kalorii, wraz ze strachem przed jeszcze większym przybraniem na wadze, sprawiły, że kiedy niepokój się skończył, wrócił do mnie w całkowicie niszczycielski sposób. Wpadłam w sam środek błędnego koła, które wirowało coraz szybciej i wciągało mnie do środka.

Kobieta z nadwagą stoi na plaży
Społeczeństwo nieustannie wysyła sygnały odrzucenia w kierunku osób z nadwagą. Ma to bardzo negatywne konsekwencje.

Nauczyłam się żyć w moim ciele – pogodzić się z rzeczywistością

Pewnego dnia mój mózg po prostu kliknął. Po jednym z moich napadów obżarstwa składającym się z kilku paczek chipsów ziemniaczanych, dwóch hamburgerów, pizzy i kilku lodów, zwymiotowałam. Tym razem nie było to zamierzone. W tym przypadku objadanie się było tak wielkie, że mój organizm nie był w stanie strawić tak dużej ilości jedzenia i je wydalił.

W tamtej chwili powiedziałam sobie, że to wszystko musi się skończyć. Podświadomie już wiedziałam, że chwilowa ulga, jaką dawało mi objadanie się, nie było prawdziwą ulgą. Jednak, jak już mówiłam, błędne koło pochłonęło mnie całkowicie. Moim pierwszym krokiem było opowiedzenie mojej historii. Do tego czasu nikt nie znał prawdy. Ku mojemu zaskoczeniu poczułam większą ulgę, niż mogłam sobie wyobrazić.

Zaczęłam też pracować nad sobą. Postanowiłam otoczyć się tymi, którzy reprezentują dla mnie bezpieczną przestrzeń, ludźmi, którzy nie oceniają mnie po wyglądzie. Po drodze zerwałam relacje z tymi, którzy mnie skrzywdzili i wiedziałam, że nie będę w stanie wybaczyć.

Znalezienie własnego punktu odniesienia

Zaczęłam szukać własnych referencji. Ponieważ telewizja i reklama nigdy mi ich nie dały, zwróciłam się do Internetu i mediów społecznościowych w poszukiwaniu silnych kobiet, z którymi mogłabym się utożsamiać. Zaczęłam szukać narracji całkowicie przeciwnej do tej, którą znałam przez całe życie. Był to rodzaj narracji, który zaakceptował mnie taką, jaka jestem. Taki, w którym wszystkie ciała są postrzegane jako równie wartościowe.

Stopniowo zaczęłam patrzeć na siebie w lustrze, nie czując do siebie wstrętu. Na przykład zaczęłam lubić chodzić na plażę i pływać w morzu. Pokonałam nawet strach przed ponownym przeżywaniem zastraszania, którego doznałam jako dziecko, i zaczęłam chodzić na siłownię.

Uznałam, że chłód latem jest dla mnie ważniejszy niż nieodsłanianie nóg. Co więcej, jeśli komuś się to nie podobało, to nie był mój problem, tylko jego. Uświadomiłam sobie, że mój głos zasługuje na wysłuchanie, tak jak każdy inny, i zacząłem stawać się coraz silniejsza w swoich opiniach.

To nie łatwy proces

Jeśli chodzi o jedzenie, cóż, nie mogę powiedzieć, że był to mój ostatni akt obżarstwa. Było więcej, zarówno pojedynczych, jak i dłuższych nawrotów. To powiedziawszy, zaczęłam uczyć się, jak rozpraszać mój niepokój. Szukałam sposobów na uwolnienie go. Stopniowo stawiałam też czoła swoim lękom.

Kiedy to zrobiłam, napady się zmniejszyły. Nie pamiętam kiedy był ostatni. Nadal lubię jeść, pozostaje to jedną z moich przyjemności. Ale teraz postrzegam jedzenie jako przyjemność, z której można się cieszyć, a nie mentalną drogę ucieczki od problemów.

Nie mogę powiedzieć, że był to łatwy i szybki proces. W końcu, kiedy nienawidziłaś swojego ciała przez całe życie, do tego stopnia, że torturowałaś je, wyznaczenie sobie celu nie tylko pokochania go, ale także zaakceptowania go, jest bolesnym procesem z wieloma wzlotami i upadkami. Dziś nadal muszę znosić pewne komentarze i opinie na temat mojego ciała, które nadal bolą. Ale jestem wystarczająco silna, by nie dawać im wiary.

Wreszcie, nie mogę uczciwie powiedzieć, że wszystkie moje blizny się zagoiły. Czasami lęki, które myślałam, że pokonam, powracają, ale nauczyłam się, że są częścią mnie, częścią mojego jestestwa i noszę je z dumą. Czasem nadal bolą, ale już mnie nie paraliżują.

Bibliografia

Wszystkie cytowane źródła zostały dokładnie sprawdzone przez nasz zespół, aby zapewnić ich jakość, wiarygodność, trafność i ważność. Bibliografia tego artykułu została uznana za wiarygodną i posiadającą dokładność naukową lub akademicką.

  • Allende, I. A. A. (2020). Gordofobia, una lectura desde (y para) el Trabajo Social. Perspectivas: revista de trabajo social, (35), 109-133.
  • Cuadro, E., & Baile, J. I. (2015). El trastorno por atracón: análisis y tratamientos. Revista mexicana de trastornos alimentarios6(2), 97-107.
  • Mancuso, L., Longhi, B., Perez, M., Majul, A., Almeida, E., & Carignani, L. (2021). Diversidad corporal, pesocentrismo y discriminación: la gordofobia como fenómeno discriminatorio. Inclusive4(2), 12-16.

 

Scroll to Top