Moja noc z sektą

Jak to jest spędzić noc w sekcie? Jak żyją jej członkowie? Opowiem Wam, jak idąc Camino de Santiago, zatrzymałam się na jedną noc wśród wyznawców kultu.

Doświadczenie, o którym dzisiaj opowiem, miało miejsce mniej więcej rok temu. Wcześniej termin “kult” spotykałam tylko na ekranie telewizora lub w moich notatkach z psychologii, ale nigdy nie miałam styczności z żadnym z nich. Podzielę się więc historią, jak wyglądała moja noc z sektą.

Kiedy studiowałam psychologię, uczyliśmy się o ludziach przyłączających się do sekt i o tym, w jaki sposób wpływa to na ich psychikę. Nie będę mówiła o konsekwencjach, które mnie spotkały, ponieważ moja noc z sektą była krótką i jednorazową przygodą. Opowiem jednak o tym, czego doświadczyłam.

Podczas wyprawy na Camino de Santiago w Kraju Basków w Hiszpanii, razem z moją siostrą bliźniaczką spędziłyśmy noc w towarzystwie członków kultu (nie wymienię jego nazwy z szacunku).

Dziewczyna z plecakiem

Wszystko zaczęło się na Camino de Santiago

Aby wyjaśnić, jak dokładnie wyglądała moja noc z sektą, muszę wrócić do początku tej historii. Działo się to w sierpniu zeszłego roku, kiedy razem z Anną maszerowałyśmy po odcinku trasy Camino de Santiago. Dokładniej mówiąc, była to Północna Droga, która przebiega przez Kraj Basków. Robiłyśmy to już trzeci rok z rzędu i do tego czasu nasze doświadczenia były mniej więcej takie same. Nigdy nie rezerwowałyśmy żadnych hosteli na pobyt, ponieważ nie było to możliwe – dostępność noclegów działała na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”.

Jednak były to czasy tuż po pandemii i byłyśmy pewne, że uda nam się znaleźć miejsce na nocleg. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po przybyciu do Donostii dowiedziałyśmy się, że wszystkie miejsca były już zajęte. Porozmawiałyśmy z mieszkańcami pobliskiego miasteczka i innymi piechurami, którzy powiedzieli nam, że na wzgórzu, tuż przed Donostią, jest miejsce, gdzie ugoszczą nas na noc.

Ostrzegli nas jednak, że jeśli chcemy tam zostać, musimy mieć otwarte umysły. Trochę nie zrozumiałyśmy ich komentarza i chciałyśmy dowiedzieć się więcej. Powiedziano nam, że przyjeżdżają tam ludzie z całego świata i że jest to swego rodzaju wspólnota, w której żyją według własnych zasad. Zapewnili nas, że chociaż zobaczymy pewne rzeczy, które nas zaskoczą, nic nam się nie stanie. Byłymy raczej niepewne tego pomysłu, ale tak naprawdę nie miałyśmy innej opcji, ponieważ w pobliżu nie było żadnego wolnego miejsca na spędzenie nocy.

Nasz przyjazd

Kiedy przyjechałyśmy na miejsce, mieszkańcy powitali nas bardzo serdecznie. Dom był w pięknym otoczeniu, pełnym roślin i drzew. Było to ogromne miejsce, naprawdę schludne i zadbane. Przedstawiłyśmy się i zauważyłyśmy, że jest tam trochę więcej pielgrzymów, takich jak my. W domu było około dziesięciu lub dwunastu osób, zarówno mężczyzn, jak i kobiet w różnym wieku, od około 20 do 50 lat.

Dziewczyna, która nas przywitała, miała około 20 lat i była w ciąży. Przedstawiła nas swojemu chłopakowi, który był mniej więcej w tym samym wieku, i wyjaśnili, że poznali się w tej społeczności, oboje tam się urodzili. Powiedzieli nam, że jak któraś z kobiet zaszła w ciążę, to nie chodziła do lekarza na badania kontrolne. Było to dla nich normalne, że przed narodzinami dziecka nic o nim tak naprawdę nie wiedzieli. Po prostu ufali naturze i rzadko chodzili do lekarza, nawet gdy byli chorzy.

Druga niespodzianka podczas tej podróży nastąpiła, gdy młoda para powiedziała nam, że nigdy nie byli poza swoją społecznością. Naszą uwagę przykuły również inne szczegóły. Kiedy zapytałyśmy ich, dlaczego nie wyjechali lub czy są ciekawi świata, powiedzieli nam, że według ich rodziców świat jest pełen problemów i że niczego im nie brakuje na miejscu. W rezultacie ich ciekawość lub chęć wydostania się stamtąd została wykorzeniona. Po prostu zostali tak wychowani i przyswoili sobie przesłanie swoich rodziców.

Żadnych książek, gazet ani telewizji

We wspólnocie nie było książek, gazet ani telewizorów. Jedną z typowych cech charakterystycznych dla sekty jest pozbawienie członków wolności (choć odbywa się to w „subtelny” sposób) oraz izolacja od świata.

W domu obowiązywały podstawowe zasady współżycia, co oznaczało, że każdy członek społeczności miał swoją rolę. Kobiety gotowały, szyły, uczyły i opiekowały się dziećmi. Mężczyźni zajmowali się gospodarstwem domowym, pracami konserwacyjnymi i uprawiali pola. Jak widać, zadania były rozdzielane na dość mizoginistycznych zasadach. Kiedy o to zapytałyśmy, wyjaśnili nam, że każdy członek ma swoje własne obowiązki i każdy może wnieść coś do społeczności na swój sposób.

Dzieci nie chodzą do szkoły i wszystkie ubierają się tak samo

Kolejną rzeczą, która zwróciła naszą uwagę, był fakt, że dzieci ze społeczności mieszkały w budynku, który był nieco ukryty przed “głównym” domem, w którym przebywałyśmy. Nie chodziły do szkoły, a nauczyciele ze społeczności (którzy nie byli „prawdziwymi” nauczycielami, tylko ludźmi, którzy odkryli, że ich misją jest nauczanie najmłodszych w społeczności) byli tymi, którzy dawali im lekcje.

Ponadto wszyscy ubrali się w te same brązowe szaty, które sami szyli. Jedzenie było domowej roboty, wegańskie, wyjątkowo zdrowe i wszystkie domowe. Członkowie grupy kupowali bardzo mało produktów, tylko najpotrzebniejsze rzeczy.

Członkowie noszą nowe imiona

Wszyscy zmienili też swoją tożsamość, co jest dość powszechne w kultach. Członkowie musieli zmienić swoje prawdziwe imiona na “imię religijne, wybrane przez ich Boga”. Nie wiem, jaką religię wyznawali. Nie było to chrześcijaństwo, ale swego rodzaju adaptacja tej religii, z pewnymi modyfikacjami.

Grupa miała duchowego przewodnika, który był odpowiednikiem Jezusa, ale nosił inne imię. Imiona wszystkich członków zostały najwyraźniej wybrane przez ich Boga. Zostali oni ponownie ochrzczeni nago w morzu, czemu towarzyszyły rytuały i ceremonie.

W grupie nie ma prywatności

Żaden członek nie miał własnego pokoju. Wszyscy spali we wspólnych pokojach wieloosobowych. Nawet pary nie miały prywatności. Moja siostra zapytała jednego z członków, czy nie brakuje im czasu dla siebie. Otrzymała odpowiedź, że taka sytuacja byłaby samolubna, że wszyscy są dla wszystkich i że zawsze są razem.

Gdzie byłyśmy?

Mam pełną świadomość, że to, o czym do tej pory powiedziałam, może wydawać się nieco dziwne. Może Ci się jednak wydawać, że opis ten nie pasuje do kultu jako takiego. Na telefonie komórkowym próbowałyśmy szukać informacji, gdzie się znajdujemy i jak nazywa się ta sekta lub wspólnota. Okazało się, że ktoś napisał raport na temat tego miejsca.

Zdefiniowali je jako sektę, która miała zasięg ogólnoświatowy. Wydaje się, że w Europie i Ameryce Łacińskiej istnieje wiele grup o tej samej nazwie. Jest ona specyficzna, ale jak wspomniałam wcześniej, nie będę jej wymieniać, by uszanować prywatność członków. Przeszukując różne fora i Internet mogłyśmy dowiedzieć się więcej na temat tej grupy. Ponadto obejrzałyśmy filmy i świadectwa ludzi, którzy byli kiedyś w tej społeczności i jej członków, którzy wciąż do niej należeli, wyjaśniające, jak wyglądało ich życie. Byłyśmy zszokowane.

Znalazłyśmy również również opinie ekspertów od sekt, psychologów i profesjonalistów. Wygląda na to, że to, co tam zobaczyłyśmy, było tylko małym wyciskiem tego, co naprawdę się tam dzieje.

Dziewczyna szuka informacji z telefonu komórkowego

Dziewczyna w naszym pokoju

Najbardziej uderzyła nas historia około 30-letniej dziewczyny, która spała w tym samym pokoju, co my. Była w społeczności przez kilka lat, jeśli dobrze pamiętam, sześć lub siedem. Od tego czasu nie miała kontaktu z rodziną.

Powiedziała nam, że wspólnota zmieniła jej życie; że czuła się bardzo zagubiona, była uwikłana w świat narkotyków i była zupełnie sama, dopóki nie została członkiem społeczności. Powiedziała, że została „powołana” przez swojego Boga. Jednak w jej oczach było coś, co widziałyśmy też u innych. Sposób, w jaki mówiła, bardziej przypominał robota niż człowieka. Po prostu powtarzała to, co powiedzieli inni. To tak, jakby było to ich motto, przesłanie wyryte w ogniu. Dziewczyna ta zachowywała się w sposób, jakby to, co wcześniej istniało w jej życiu, kompletnie zniknęło.

Pozbycie się dóbr materialnych

Kobieta powiedziała nam, że aby należeć do wspólnoty, członkowie muszą oddać wszystko, co mają. Muszą rozstać się ze wszystkim, co posiadają, niezależnie od tego, czy jest to dom, samochód czy inne rzeczy. Wydaje się, że chociaż „Bóg ich powołał”, nie była to darmowa przysługa. Nasza towarzyszka powiedziała, że wszyscy wiedzą, że świat się kończy i że w swojej społeczności razem uczą się, jak się uratować.

Ich wygląd i sposób mówienia

Ta dziewczyna, która przyjęła hebrajskie imię, opowiedziała nam o tym miejscu wiele rzeczy – tak wiele, że zebranie ich wszystkich w jednym artykule byłoby praktycznie niemożliwe. Zauważyłam w niej, tak samo jak u innych członków, coś charakterystycznego. Moja siostra też to zauważyła. Właściwie wszyscy wyglądali tak samo. Ludzie wydawali się nieobecni, jakby przebywali gdzieś bardzo daleko. Ich słowa brzmiały jak echo.

Wszystkie ich zwroty i słowa były takie same. Zachowywali się tak, jakby byli porwani, jakby ich mózgi zostały przeprogramowane. Osoby te nie miały własnej tożsamości, tylko tożsamość wspólną, wspólną dla społeczności. Jednak dla nich wszystko było tak, jak być powinno. Trudno się temu dziwić: żyjąc w tak odosobnionych warunkach, nie są w stanie niczego kwestionować. Tam się urodzili i zakładają, że to wszystko, co życie ma im do zaoferowania. Nie zadawali pytań.

Moja noc z sektą – pozytywne doświadczenie

Pomimo naszego zdumienia odkrywaniem tego świata, nie chcę, żeby wyglądało na to, że cokolwiek krytykuję. Wręcz przeciwnie, głęboko szanuję ich sposób życia. Nie oznacza to jednak, że nie jestem świadoma tego, jak sekta (niekoniecznie ta) może niszczyć życie. Nie podzielam ich stylu życia i wierzę, że istnieje wiele sposobów na rozwój takiej społeczności i pozostanie w niej. Chociaż zdaję sobie sprawę, że każda sekta jest inna, dla mnie ta miała wiele elementów tradycyjnych.

Jednak muszę też przyznać, że wszyscy członkowie byli dla nas czarujący. Zaprosili nas do siebie i odpowiedzieli na wiele moich pytań. Traktowali nas dobrze i nawet nie pozwolili nam pomóc w gotowaniu lub nakrywaniu do stołu… co również mnie zaskoczyło. Jedzenie było wegańskie i pyszne. Niczego od nas nie żądali. Bez wątpienia wiele się nauczyłam z tego doświadczenia, z ich szczególnego świata i ze wszystkiego, co nam wyjaśnili.

Tej nocy nie spałam zbyt dobrze, ponieważ w głębi duszy byłam w szoku. Ponadto dziewczyna, która nas powitała i wszystko nam wyjaśniła, cały czas wstawała, aby otwierać i zamykać szafki. Wszyscy byli jednak naprawdę mili i na pewno zrobiłabym coś takiego ponownie. W końcu kim jestem, by krytykować świat, na który natknęłam się, kiedy nawet go nie szukałam?

Bibliografia

Wszystkie cytowane źródła zostały dokładnie sprawdzone przez nasz zespół, aby zapewnić ich jakość, wiarygodność, trafność i ważność. Bibliografia tego artykułu została uznana za wiarygodną i posiadającą dokładność naukową lub akademicką.

  • Baamonde, J. M. (2003). La manipulación psicológica de las sectas. Colección Claves, 9.
  • Díaz, Á. F. (2015). Sectas y manipulación mental. Un enfoque desde la Psicología (Vol. 3). Lulu. com.
Scroll to Top