Praca psychologów była wielokrotnie atakowana z niezliczonych frontów. Niestety, krytycy nie zawsze są konstruktywni. Społeczne postrzeganie zaburzeń psychicznych często opiera się na popularnych mitach, barowych dowcipach, wewnętrznych sprzecznościach i niezrozumieniu.
A także na różnych trendach lub na słowach tych, którzy myślą, że mówią mądrze, ale są w rzeczywistości jedynie ignorantami.
Do tego należy dodać jeszcze niepotrzebną ingerencję pracowników, powielanie typowych modeli i niemożność ustalenia silnych podstaw metodologicznych przed przystąpieniem do badania. Ten problem nie niesie ze sobą jednak konsekwencji jedynie trywialnych.
W rzeczywistości wpływają one w negatywny sposób bezpośrednio na społeczne postrzeganie zaburzeń psychicznych i na wszystkich, którzy na nie cierpieli.
„Nie cierpię z powodu mojego szaleństwa. Rozkoszuję się każdą jego minutą ”.
-Edgar Allan Poe-
Społeczeństwo, podobnie jak psychologia, rozwinęło się w swojej koncepcji postrzegania zdrowia psychicznego. Jednak społeczna postrzeganie zaburzeń psychicznych jest często przewrotne. Dzieje się tak dlatego, że wypacza ona perspektywę wobec osoby chorej psychicznie i ogólnie praktyki klinicznej.
Perwersyjne społeczne postrzeganie zaburzeń psychicznych
Ponadto w psychologii istnieje dość popularny fałszywy paradoks dotyczący uczenia się przez afektację. Na przykład nikt nie wykonałby operacji chirurgicznej bez uprzedniego studiowania medycyny, niezależnie od tego, jak bardzo by jej potrzebował.
Jest jednak wielu ludzi, którzy piszą na temat depresji, wzmacniając swoje wywody lub książkę za pomocą opisów cierpienia, które udało im się zostawić za sobą. Uważają nawet, że model, który jest logicznie ograniczony do ich osobistych doświadczeń, można doskonale ekstrapolować na wszystkich innych ludzi.
To, co musisz zrobić w takim wypadku, to ____ (sam dopisz brakującą treść).
Inne spojrzenie na dziedzinę psychologii
Jeszcze do niedawna ci, którzy szukali porady u przyjaciela, byli uważani za normalnych, podczas gdy ci, którzy pukali do drzwi psychologa, byli uznawani za szalonych. Konsultacje, diagnozy i interwencje były traktowane jako niemile widziane, coś jak kurz na meblach podczas wizyty gości.
Strach związany z wyznaniem choroby psychicznej polegał na odrzuceniu przez innych oraz przed staniem się przedmiotem plotek w sąsiedztwie.
Na szczęście to się zmienia i psychologowie każdego dnia wydają się być bliżej ludzi. Zdrowie psychiczne to nie tylko gwarancja sukcesu zawodowego, inteligencji emocjonalnej czy zdolności do uzyskania w przyszłości zamierzonego celu.
W rzeczywistości jednak psychologia idzie dalej. To źródło przede wszystkim dobrego samopoczucia i wysokiego poczucia własnej wartości. A to oznacza, że pośrednio inwestuje ona wiele zasobów w Twój organizm, na przykład poprzez ćwiczenia fizyczne lub przestrzeganie zdrowej diety.
Ci, którzy cierpieli w tym mrocznych okresie z powodu niezrozumienia zasad psychologii, najbardziej dotknięci chorobą, mieli po prostu różnego rodzaju zaburzenia psychiczne. Oto przykład, dzięki któremu możesz lepiej zrozumieć tę sytuacją.
Nie jest on w pełni oryginalny, ale zaczerpnięty z dialogu w powieści Louise Penny pt. “Martwy punkt” (oryg. Still Life). Każdy czytelnik, który kocha powieści kryminalne i lubi historie, w których postacie odgrywają głębszą rolę niż zwykłe tylko zachowywanie się w roli zwykłych podejrzanych, powinien koniecznie się z nią zapoznać.
Co znajdziemy w pierwszym akapicie, rozpoczynającym tę powieść?
„Kilka lat temu pracowałem jako psycholog w Montrealu. Większość ludzi pukała do moich drzwi, kiedy przechodzili jakiś kryzys. A większość z tych problemów sprowadzała się do jakiejś straty. Na przykład rozpadu małżeństwa lub związku uczuciowego.
Zdarzała się też utrata poczucia bezpieczeństwa, pracy, domu, ojca lub matki. Coś, co sprawiało, że ludzie chcieli poprosić kogoś o pomoc, w efekcie czego przychodzili do mnie. Często czynnikiem popychającym ich do tego była ważna zmiana w ich życiu lub strata czegoś lub kogoś ważnego”.
“Te czynniki są zawsze takie same?”
„Mogą być takie same dla kogoś, kto nie potrafi się przystosować do rzeczywistości”.
To świadectwo fikcyjnego psychologa w dużej mierze odzwierciedla powierzchowne, społeczne postrzeganie zaburzeń psychicznych. Powierzchowne, ponieważ wspólny mianownik, którym jest impuls do proszenia o pomoc, nie pochodzi ze straty, ale z bólu.
Z jednej strony ból ten nie jest wyłączny dla tych, którzy nie mają zdolności przystosowania się. Z drugiej strony wykorzystanie zasobu, takiego jak konsultacja z psychologiem, jest w większości przypadków przejawem adaptacji.
Pacjent jako ktoś winny swojego własnego zaburzenia psychicznego
Opisany powyżej dialog trwa i dochodzi do najciekawszego i najbardziej niebezpiecznego punktu. Będący bohaterem tej powieści psycholog i księgarz mówi także:
„Po dwudziestu pięciu latach słuchania ich skarg w końcu zamknąłem swój gabinet. Obudziłem się pewnego ranka i zobaczyłem po raz pierwszy tę nową klientkę. Miała ona czterdzieści pięć lat, ale zachowywała się, jakby miała wciąż szesnaście”.
„Co tydzień przychodziła do mnie z takimi samymi żalami: »Ktoś mnie skrzywdził, życie jest niesprawiedliwe, to nie moja wina«. Spędziłem trzy lata na proponowaniu jej różnych rzeczy, a ona niczego nie zmieniła przez cały ten czas.
Potem nagle zrozumiałem, kiedy słuchałem jej tego właśnie dnia: nie zmieniła się, ponieważ nie chciała i nie miała zamiaru tego robić. Mieliśmy kontynuować tę samą farsę jeszcze przez dwadzieścia kolejnych lat. Wtedy zdałem sobie sprawę, że większość moich klientów była do niej podobna ”.
Ten fikcyjny psycholog z kart książki myli się co do zaburzeń psychicznych, a jego sposób na społeczne postrzeganie zaburzeń psychicznych jest nadal w dużej mierze mitem. Jego założenie, że ktoś nie znajduje ulgi, lekarstwa na swoje zaburzenie psychiczne z powodu braku motywacji lub woli zmian, jest po prostu błędne.
Dzieje się tak, ponieważ drugorzędne korzyści wynikające z sytuacji, w której się znajdujesz, są wystarczająco silne, aby udaremnić każdą próbę interwencji. Innymi słowy, ból nie jest taki, że pacjent chce zainwestować jakiekolwiek wysiłki we wdrożenie zmian, które uczyniłyby jego zwyczaje / nawyki / dynamikę bardziej znośnymi.
Zupełnie błędne społeczne postrzeganie zaburzeń psychicznych
Ten sposób widzenia rzeczywistości, czy to przez zaniechanie, czy błędne zrozumienie, kończy się uznaniem pacjenta za wyłącznie winnego jego braku powrotu do zdrowia. Zatem bycie winnym / odpowiedzialnym nie byłoby warte uwagi, na jaką zasługiwałaby ze strony środowiska lub zasobów, które system mógłby im udostępnić.
„Poczują się lepiej, kiedy tylko zdecydują się _____ (sam dopisz brakującą treść)” – mówi więcej niż jeden człowiek. To może być tylko jedna z najbardziej przewrotnych myśli w tym względzie.