Mały książę. Nie wiem dlaczego, ale istnieją osoby, które przenikają do głębi, choć nawet się do nich nic nie powiedziało, nie doszło jeszcze do spojrzenia. Właśnie dzisiaj on i nikt inny wywołał we mnie to uczucie, bez którego ten dzień poszedłby w zapomnienie, jak każdy inny.
Miałam jakieś sześć lat, kiedy miałam już w zwyczaju patrzeć jak przemierza ulicę. Był rudy i przypominał mi książkową postać znaną jako mały książę. Każdego popołudnia pojawiałam się na balkonie z twarzą opartą o balustradę i nogami spuszczonymi niczym pozostałe zwisające z niego rośliny.
Doskonale wiem, że ten chłopak był wyjątkowy, tak wyjątkowy, że nie pasował do otaczającego go świata
Zanim zapadł zmierzch, jak każdego dnia przechodził przez ulicę długimi krokami, patrząc przy tym w podłoże, ręce mając wypełnione książkami z twarzą tak smutną, że trudno sobie wyobrazić. Zawsze marzyłam o tym, żeby choć raz spojrzał w górę, abym spojrzeniem mogła przekazać mu jak wiele życie mogłoby mu zaoferować, gdyby tylko przestał iść przez nie zawsze pochylonym. Nie spojrzał.
To, co o nim wiem, wiem wyłącznie z komentarzy, które dostawały się do mnie stąd i zowąd. Ot, cała historia.
Mały książę poddany diagnozie
Jego problemem jest to, że za dużo czyta. Taki osąd wygłoszono na temat Juana Delgado. Od homeopaty do psychologa, a nawet akupunkturzysty, księdza, piekarza, sprzedawcy w kiosku, rodziny i oczywiście bibliotekarza. Wszyscy ocenili tak samo. A może jeden wpływał na drugiego.
Kiedyś Juan Delgado wrócił do domu wyczerpany zwyczajowym spacerem po swoim umyśle. Po usłyszeniu tej frazy nie jeden raz poddał się akceptując, że książki stanowiły jego rzeczywisty problem.
Jak miał w zwyczaju robić, zanim wsiadł do autobusu, poszedł do centrum handlowego na stoisko z książkami, aby się z nimi pożegnać. Następnie poszedł do działu z ubraniami i chwyciwszy kilka wieszaków z ubraniami udał się do przymierzalni.
Całkowicie nagi zaczął przyglądać się swojemu odbiciu, zupełnie jakby to robił po raz pierwszy
Światła przymierzalni zaprojektowane i ustawione tak, aby wszystko wydawało się lepsze i ładniejsze, ledwie dawały radę wykrzesać nieco życia z jego wątłej postury. Tam, gdzie wcześniej zalegały gęsto kręcone włosy, połyskująca skóra opinała się na czaszce niczym ściśle przylegająca maska.
Podkreślone krągłości w miejscu, gdzie wcześniej znajdowały się brwi stanowią wspomnienie po głębokim spojrzeniu, teraz zupełnie już zmienionemu z powodu brakujących rzęs. Twarz znajdowała się między policzkami pozbawionymi zarostu, tęskniącymi za kolorem, za szlakiem, po którym mogły wędrować całujące usta.
Podkreślała brak koloru, tęskniła za szlakiem, po którym mogły wędrować całujące usta.
Skóra w części łonowej, wcześniej pokryta gęstwiną czarnych włosów, skąd wynurzała się cała siła rozrodcza, przypominała teraz przedwczesną rzeźbę, nieznającą przyjemności fizycznej, marmurową i kruchą.
Podniósł kościste ramiona i zaplótł je na karku, szukał bez rezultatu jakiegoś śladu owłosienia pod pachami. Całe jego ciało, niegdyś pulchne i sprężyste, teraz tylko przeźroczysta skóra, sprawiająca wrażenie, jakby zaraz miała się przerwać, bez żadnego śladu pieszczoty.
To nie książki stanowiły problem
Odbicie się zamazało i zniknęło za napływającymi do oczy łzami. Mały książę po raz kolejny spuścił wzrok i mina przypominająca uśmiech zagościła na jego twarzy. Tam, gdzie tylko litery mogą zakorzenić się silnie, gdzie tylko one mogą dotrzeć, jedna dziurka się otworzyła na jego piersi pozostawiając miejsce na włos w kolorze srebrnym.
Czas minął i pewnego dnia przestałam przesiadywać na balkonie, z którego nie widziałam już jego sylwetki przemierzającej ulicę. Zrozumiałam, że książki nie były niczemu winne, były natomiast schronieniem przed wszystkim dla tego samotnego małego księcia.