Etykietowanie ludzi i niebezpieczeństwo z tym związane

„Leniwy, jęczący, zarozumiały, wysoki, niski, nadmiernie wrażliwy, niezdarny…” Czy kiedykolwiek otrzymałeś negatywną etykietkę? Co więcej, czy kiedykolwiek sam sobie ją nadałeś? Niewiele sytuacji może być bardziej szkodliwych niż etykietowanie siebie nawzajem.

Kobieta martwi się o współpracowników, gdy określają osobę etykietą

Gdybyś musiał użyć jednego słowa, aby się zdefiniować, jakie słowo byś wybrał? Nie jest łatwo skompresować w jednym wyrażeniu swoje wyobrażenie o sobie, prawda? Są jednak osoby, dla których nie jest to takie trudne. To dlatego, że od dzieciństwa etykietowanie ludzi było dla nich normalne. W efekcie są oni definiowani przez to, jak widzą ich inni.

„Karol jest jak jego ojciec, naprawdę poważny i wycofany”. „Agnieszka jest mądra, ale nie tak rozmowna”, „Jacek jest zdezorganizowany i powolny”, „Beata jest złośliwa i trochę szalona”. Niewiele czynności jest tak niekorzystnych (i powszechnych), jak nadawanie etykietek dzieciom w tak młodym wieku. Maluchy, a nawet starsze dzieci, nie mają filtrów i wierzą we wszystko, co im się mówi.

Etykietowanie ludzi oznacza osądzanie i przypisywanie szeregu oczekiwań, do których wielu z nas automatycznie dostosowuje się od najmłodszych lat. Uwewnętrzniamy zewnętrzne narracje i czynimy je naszymi własnymi, pochłaniamy je i rozmywamy w naszych osobowościach, prawie nie zdając sobie z tego sprawy.

Psychologowie spotykają w swoich gabinetach wiele osób, które nie mają problemów z określeniem siebie. „Jestem osobą z depresją i bez ambicji” mówią pacjenci. Z pewnością świadczą o tym ich postawy, stany emocjonalne i zachowania, ale pochodzenie tych słów często tkwi w szkodliwych komunikatach wysyłanych im z ich własnego otoczenia.

Wielu z nas definiuje siebie za pomocą etykiet, które inni na nas projektowali lub które sami uwewnętrzniamy. To szkodliwe zachowanie daje początek samoograniczającym się przekonaniom.

Smutny chłopiec wyglądający przez okno
Niemal nie zdając sobie z tego sprawy, w naszym języku projektujemy etykiety i oczekiwania, które następnie przypisujemy najmłodszym. To może być dla nich niezwykle szkodliwe.

Etykietowanie ludzi zmienia ich samoocenę

Etykiety to prymitywny mechanizm, który pozwala nam odgraniczyć (uprościć) rzeczywistość. Są praktyczne i są niezbędnym zasobem dla naszych mózgów. Etykiety pomagają nam zrozumieć świat, który prawie zawsze jest złożony i rozproszony. Etykietowanie daje nam również wyraźne poczucie kontroli. To tak, jakby mieć pewne punkty orientacyjne, dzięki którym możemy odnaleźć się w różnych scenariuszach.

Problem polega jednak na tym, że za każdym razem, gdy etykietujemy coś lub kogoś, zwykle identyfikujemy to również jako dobre lub złe. To dlatego, że język nie jest neutralny, ma pewne znaczenia, a także implikacje. Jeśli dana osoba zostanie oznaczona na przykład jako „toksyczna”, postaramy się nie wchodzić z nią w interakcje. Lub, jeśli dziecko zostanie określone jako „powolne”, założymy, że nie będzie w stanie prawidłowo się uczyć.

Niestety, nie jesteśmy w pełni świadomi, jak łatwo jest przykleić komuś etykietę lub wypracować sobie opinię na temat kogoś, co później zwykle potwierdzamy. Te szybkie reakcje, za pomocą których staramy się kontrolować rzeczywistość, były badane od 1930 roku. Językoznawca Benjamin Whorf wyjaśnił, że słowa, których używamy do opisania tego, co widzimy, są rzadko obiektywne – zazwyczaj są pełne uprzedzeń.

Zachowanie to ma poważne konsekwencje. Etykietowanie ludzi oznacza, że odmawiamy im ich złożoności, ich prawa do zmiany i ich bogactwa jako istot ludzkich.

Niszczenie koncepcji siebie a efekt Pigmaliona

Jak wspomnieliśmy wcześniej, zwykle zaczynamy etykietować dzieci już od momentu, gdy są małe. Pomyśl na przykład o mamie lub tacie, którzy mówią dziecku: „Jesteś naprawdę irytujący, kochanie. Zawsze na wszystko narzekasz”. W tym zdaniu widoczne są dwie etykiety: jesteś irytujący i narzekasz.

Uznanie dziecka za irytujące może sprawić, że poczuje ono, że jego potrzeby nie są ważne. Jest ignorowane przez innych, ponieważ nadmiernie narzeka, dlatego zaczyna zakładać, że wyrażanie tego, czego potrzebuje, nie jest dobre. Co więcej, jego samoocena zmienia się i maluch może nawet zacząć się dewaluować.

Może być też odwrotnie. Dowód na to można znaleźć w znanym badaniu przeprowadzonym przez lekarzy Roberta Rosenthala i Lenore Jacobson. Grupie nauczycieli powiedziano, że niektórzy uczniowie w ich klasach byli mądrzejsi niż przeciętnie. Nie było jednak dowodów na to, że tak właśnie było.

Po przekazaniu nauczycielom tych informacji, naukowcy wrócili do badania pod koniec roku szkolnego. Odkryli, że dzieci, które zostały uznane za najmądrzejsze, miały o 10-15 punktów wyższe IQ niż ich rówieśnicy.

Przyczyną tego był efekt Pigmaliona i pozytywne etykietowanie. Nauczyciele potwierdzili fałszywe idee i etykiety, które nadali dzieciom badacze. Oznaczało to, że traktowali tych uczniów inaczej. To faworyzowanie, uwaga i zaufanie do nich opłaciły się.

Etykietowanie może działać jak samospełniająca się przepowiednia. Kiedy wierzymy, że coś, co mówią o nas inni, jest prawdziwe, w końcu potwierdzamy to naszymi przekonaniami i zachowaniami.

etykietowanie
Etykietowanie i kategoryzacja bardzo często zdarzają się w sytuacjach społecznych.

Etykiety to tunele, które zamykają naszą rzeczywistość

Kiedy etykietujemy drugą osobę, możemy ją tym wzmocnić lub zdewaluować. Niestety w dzisiejszym społeczeństwie etykietowanie jest nieuprzejme, nieprzydatne i wcale nie jest korzystne. Na co dzień jesteśmy już zaszufladkowani według rasy, płci, klasy i orientacji seksualnej i musimy również radzić sobie z innymi etykietami, takimi jak “wrażliwy”, “słaby”, “naiwny” czy “samolubny”.

Większość tych etykiet boli, ponieważ są naładowane negatywnymi uprzedzeniami. Słowa te mówią więcej o tym, kto je wypowiada, niż o tych, którzy są odbiorcami. To dlatego, że osoby etykietujące innych mają niezwykle ograniczoną perspektywę rzeczywistości. Widzą tylko to, w co wierzą, a nie rzeczywistość. Jednak próbując kontrolować złożoność innych, zniekształcają wszystko i redukują to do tego, czym nie jest.

Najlepiej spróbować mieć nieco bardziej otwarty i elastyczny pogląd na życie, ludzi i wydarzenia. Powinniśmy unikać łatwych i szybkich etykietek i dbać o nasz język, który może wyrządzić tak wiele szkód. Z osobistego punktu widzenia spróbujmy też dezaktywować i usunąć cały arsenał etykietek, które tkwią w nas samych.

Wyeliminujmy te etykiety, które inni nałożyli na nas i które zatwierdziliśmy. Musimy uniemożliwić im stanie się samospełniającymi się proroctwami.

Bibliografia

Wszystkie cytowane źródła zostały dokładnie sprawdzone przez nasz zespół, aby zapewnić ich jakość, wiarygodność, trafność i ważność. Bibliografia tego artykułu została uznana za wiarygodną i posiadającą dokładność naukową lub akademicką.

  • Darley, J.M., Gross, P.H. (1983). A hypothesis-confirming bias in labeling effects. Journal of Personality and Social Psychology, 44, 20-33.
  • Eberhardt, J. L., Dasgupta, N., & Banaszynski, T. L. (2003). Believing is seeing: The effects of racial labels and implicit beliefs on face perception. Personality and Social Psychology Bulletin, 29, 360-370.
  • Rosenthal, R., & Jacobson, L. (1992). Pygmalion in the classroom: Expanded edition. New York: Irvington
Scroll to Top