Nigdy już cię nie zobaczę - co za absurdalna myśl 

Nigdy już cię nie zobaczę - co za absurdalna myśl 

Ostatnia aktualizacja: 11 września, 2017

Jakie to śmieszne! Brzmi wręcz nieprawdopodobnie… samo już tylko myślenie o tym wydaje się nie mieć sensu. Nie móc cię nigdy ponownie zobaczyć, nie być w stanie przytulić.

Nie słyszeć dzwonka, który ustawiłem dla twojego numeru w telefonie. Nigdy więcej nie poczuć twojego zapachu lub nie móc zobaczyć, jak układasz rzeczy w tylko tobie zrozumiałym porządku. Nie słyszeć melodii, która budziła uśmiech na mojej twarzy.

Moje ręce drżą, kolana trzęsą się a serce kwili i wydaje się bić na próżno. Grunt staje się śliski, powietrze stęchłe a płuca wydają się puste. Nie czuję już powietrza, które szarpało szwy mojej koszuli. Moje słowa utknęły głęboko w krtani. Nie mogę krzyczeć ani uciec. Po prostu stoję nieruchomo. Zamarzłem wraz z resztą świata.

Kolorowa kobieta.

Szamoczę się w bagnie

Zamykam oczy i pojawia się pierwsze wspomnienie, które próbuję odpędzić machnięciem ręki. Co gorsza, zmuszony jestem tworzyć ich więcej.

Trzymam się tej potrzeby, jak ktoś zmierzający wprost nad urwisko, jestem tego świadom. W moim umyśle pojawia się myśl o przebudzeniu się ze snu, do którego wcale nie miałem zamiaru wpaść. Fantazjuję o zrobieniu kroku naprzód i upadku.

Dalej przechodzą mnie dreszcze i coraz większy ciężar zbiera się na moich ramionach. Pęta zacieśniają się, a to samo robią moje mięśnie. Moje kolana zaczynają mnie zawodzić i zanim jestem w stanie to zauważyć, już klęczę na ziemi.

Powoli opuszczam głowę i czekam na pierwsza falę bólu. No, chodź już. Zabierz mnie ze sobą, zniszcz mnie. Jak absurdalne wydaje się to, że już nigdy cię nie zobaczę.

Moje dłonie zaciskają się a paznokcie zagłębiają w piasek zwilżony deszczem. Kiedy zbliżam go do twarzy przesypuje mi się przez palce, by uniknąć uduszenia. Moje łokcie uginają się i dotykają ziemi.

Pięści zamykają się a woda przepływa mi przez palce. Jeszcze raz, moje oczy otwierają się i widzę tylko ciemność, którą stworzyłem w swoim ciele. W tej ciemności zamknąłem te idiotyczną myśl, że nigdy już cię nie zobaczę.

Zbliża się Ana. Słyszę jej kroki. Chcę, żeby odeszła, a jedyną rzeczą, którą robię, to tylko bardziej naprężam moje ciało. Zaciskam powieki, bo teraz moje łzy nawilżają ziemię. Gdzieś w mojej głowie pojawia się rozkaz: odejdź, uciekaj stąd.

Pochodzi z bardzo daleka, ponieważ Ana go nie słyszy. Przytula mnie z całej siły, tak jak to potrafi tylko pięcioletnia dziewczynka.

Nigdy cię nie opuszczę. Dorosły wyciąga rękę do dziecka.

To niedorzeczne myśleć, że nigdy więcej cię nie zobaczę

Potrzeba ochrony naszej córki stoi w całkowitej sprzeczności z tym, że nigdy już ciebie nie zobaczę. W końcu poddaję się jej uściskowi, ale robię to nieświadomie. Siła jej uścisku słabnie.

Przewracam się na bok a ona opada na mnie. Porzucam tę myśl, która podpowiada że już nigdy cię nie ujrzę. Teraz to ja przytulam ją z mocą, którą obdarowały mnie wszystkie lata, gdy stałaś u mego boku. Tymczasem ból staje się tak wielki, że mój mózg zaczyna z nim walczyć i wprawia ciało w odrętwienie.

To morfina, która trafia prosto do gardła. Zauważyłem to, ponieważ mnie dławi i nie pozwala oddychać.

– Tatusiu, mama odeszła. To dziwne, że nigdy więcej jej nie zobaczymy.

Co, do cholery, mówi ta mała kijanka? Jest żyjącym odbiciem swojej matki. Cieszę się bo nadal ma w sobie wiarę. Na szczęście ten pomysł wydaje jej się jeszcze bardziej śmieszny niż mnie.

Stoi tutaj, rzuca wyzwanie przyszłości, nie mając pojęcia o smutku, który nadejdzie. Przez chwilę daje się ponieść jej niewiedzy a okłamywanie siebie sprawia, że ​​powietrze staje się mniej gęste.

Kiedy wstaję, wiem już, że ta absurdalna myśl sprawi, że będziemy sobie bliscy na zawsze. Połączeni więzią wykraczającą poza genetykę. Wstaję, biorę ją w ramiona i idę powoli.

To pierwsze kroki  na długiej drodze, którą trudno mi jeszcze sobie wyobrazić. Część mnie nadal czeka na ból. Ale druga delikatnie gładzi słoną twarzyczkę, która jest częścią spuścizny jaką mi pozostawiła.

Kładę ją po jej stronie łóżka i podaje poduszkę. Pozwala, by delikatny dotyk matki utulił ja do snu. Patrzę na nią i śpiewam kołysankę, której melodia wciąż wydaje mi się zbyt odległą.

Ale myślę, że ona ją słyszy bo swoimi małymi rączkami obejmuje moja dłoń i delikatnie dotyka zmarszczek pozostawionych przez wodę, zanim całkowicie pogrąży się we śnie.


Ten tekst jest oferowany wyłącznie w celach informacyjnych i nie zastępuje konsultacji z profesjonalistą. W przypadku wątpliwości skonsultuj się ze swoim specjalistą.