Czy wiesz, czym jest psychiczne znęcanie się? Dziś bowiem będzie ono tematem tego artykułu. Ale najpierw pora na wstęp. Otóż kilka lat temu miałem okazję pomieszkać chwilę z ludźmi, którzy byli dużo młodsi ode mnie. Gdybym nie podjął decyzji o powrocie na uczelnię, mógłbym ich nigdy nie spotkać. Ich wiek plasował się gdzieś pomiędzy moim pokoleniem a pokoleniem moich własnych dzieci.
Ale coś przyciągnęło moją uwagę, szczególnie wśród dziewcząt. Zostały one bowiem całkowicie wciągnięte w relacje, w których psychiczne znęcanie się było na porządku dziennym. I nawet nie zdawały sobie z tego sprawy. Czy to wszystko, na czym ma opierać się ich przyszłość?
Zagaiłem z nimi rozmowę, a one opowiedziały mi o tym, jak wdały się w kłótnie i zaczęły “walczyć” ze swoimi chłopakami. Ale ich historia zawsze brzmiała tak samo. Na początku każda z nich starała się wyjaśnić przyczynę gniewu swojego chłopaka.
Następnie szła część o tym, jak para osiągnęła porozumienie i każda z dziewczyn zakończyła opowieść mając w sobie poczucie winy lub odpowiedzialności za całą sytuację. Coś w stylu “mam z tego powodu naprawdę kiepski nastrój“, “on tak naprawdę nie zrobił przecież niczego złego.”.
Prawdę mówiąc, ich historie wstrząsnęły mną bez reszty. We wszystkich wypadkach były to rzeczy i sytuacje, których żadna dziewczyna nie powinna tolerować. Te młode kobiety wymyślałyby wszelkiego rodzaju wymówki i usprawiedliwienia dla wszystkich swoich działań, nawet jeśli nie zgadzały się z tym, jak były traktowane. Jeśli jednak pomyślałyby o tym z obiektywnego punktu widzenia, jestem pewien, że nie zgodziłyby się również z uzasadnieniami, których tak mocno się trzymały.
Widziałem bowiem, jak przychodzą na uczelnię w niektóre poranki z pewnym smutkiem wymalowanym wręcz na twarzy. Podczas przerwy opowiadały mi o tym, co się wydarzyło. W wielu wypadkach starały się wręcz wyrzucić wszystko z siebie. I powiem Wam, że także w wielu wypadkach ich opowieści były takie wręcz oczywiste.
Ale w żadnym z przypadków nie widziałem przed sobą twarzy zakochanej dziewczyny. Była to zawsze twarz kogoś, kto jest w pełni zależny od kogoś innego, kto tkwi w toksycznym związku. I dla kogoś psychiczne znęcanie się nie jest czymś zupełnie nieznanym.
I zadałem sobie wtedy pytanie: czy naprawdę nie możemy zrobić niczego, aby je ostrzec na przyszłość? Czy każdy z nas musi na własne oczy poznać psychiczne znęcanie się i cierpieć przez to straszne katusze? Czy naprawdę musimy to zobaczyć i przeżyć? A zatem właśnie do do tego celu ma posłużyć nasz dzisiejszy artykuł. Mamy nadzieję, że okaże się przydatny dla każdego, kto go przeczyta.
Oto opowieść jednej ze wspomnianych powyżej dziewczyn. Tak właściwie to mojej dobrej przyjaciółki, która powoli wpadła w szpony mechanizmu określanego jako psychiczne znęcanie się, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Do momentu, w którym nie było już za późno.
Psychiczne znęcanie się – rzeczywisty przypadek z prawdziwego życia
Dałam się zauroczyć zjawie w pięknej, białej szacie. Był ode mnie starszy i dużo bardziej doświadczony. Nie widziałam tego, nie zdawałam sobie z tego sprawy. W tamtych czasach nie wiedzieliśmy za bardzo, czym tak naprawdę jest psychiczne znęcanie się. Niestety, nie udało mi się otworzyć oczu na otaczającą mnie rzeczywistość, dopóki nie było już na to za późno.
Chciałam tylko poczuć znów się sobą i przeżyć doskonały okres rodzicielstwa dzięki mojemu synowi. Chciałam zapewnić mu idealne dzieciństwo. Zawsze myślałam, że jest to możliwe, wystarczy podążać za ideą “szczęśliwej rodziny”, o której zawsze marzyłam.
Kiedy zaszłam w ciążę, jego prawdziwe ja zaczęło się wybijać na wierzch. Zaczął mnie źle traktować, krzyczeć na mnie, obrażać mnie i walczyć ze mną o każdą drobnostkę. Sprawiał, że czułam się gorsza i niezdolna do niczego. Kim byłam bez niego?
Wszystko pogorszyło się po tym, jak urodziłam syna
Kiedy mój mały chłopiec się urodził, sytuacja się jeszcze bardziej zmieniła na gorsze. Był w stanie zaatakować mnie nawet wtedy, gdy trzymałam moje dziecko w ramionach. Odtąd starałam się unikać dyskusji tak bardzo, jak tylko mogłam.
Uciekałam od jego wybuchów gniewu, pozwoliłam się ugłaskać zwykłym “przepraszam”. Ale takie sytuacje zdarzały się coraz częściej i częściej. Teraz widzę, że było to klasyczne psychiczne znęcanie się. Przez większość czasu czułam się odpowiedzialna za całą tę sytuację. Czy byłam, przy całym tym moim kiepskim nastroju, winną jego zachowania?
Przestał pracować i pomagać mi w domu. Jeśli miał w zasięgu ręki piwo, zmieniał się w samego diabła. Obrażał mnie słownie, bił i niszczył wszystko, co znajdowało się w jego pobliżu. Jednak wciąż miałam przed sobą ten jeden piękny cel: szczęśliwą rodzinę. Każda para ma przecież swoje problemy, powtarzałam sobie bez ustanku.
Kiedy chciał walczyć ze mną, unikałam go za wszelką cenę. To było nie do pomyślenia, że w domu moich rodziców musiałam wysłuchiwać bez ustanku krzyków i obelg. Najgorsze było jednak to jego destrukcyjne nastawienie. Nie próbował niczego z tym robić, a cała sytuacja robiła się coraz gorsza i gorsza z dnia na dzień.
Zaczął stosować psychiczne znęcanie się także wobec naszego syna, gdy miał on trzy lata. Aby go upokorzyć, tak samo, jak to zrobił ze mną. Nasz syn był łatwym łupem dla całej nienawiści, którą on przechowywał w środku. Nienawiść. Ale skąd ona się wzięła? Zapewne nigdy się tego nie dowiem. Ale wiem, że zawsze próbował trzymać ofiarę w pobliżu siebie. Było jasne, że byliśmy ze sobą nieszczęśliwi i nasz związek nie ma żadnej przyszłości.
Moi przyjaciele odegrali kluczową rolę w otwarciu mi oczu na rzeczywistość
Powoli poszerzyłam swój krąg znajomych. Nawiązałam nowe przyjaźnie, mimo tego, że byłam już wtedy zupełnym odludkiem. I zobaczyłam wszystko z zupełnie nowej perspektywy. Zaczęłam widzieć i widziałam – że te wszystkie awantury i w ogóle całe moje życie nie miały nic wspólnego z normalnością. On po prostu metodycznie niszczył mnie i moją samoocenę. Było to typowe psychiczne znęcanie się nade mną i moim synem.
Pracowałam jak niewolnik, zarówno w domu, jak i poza domem, żeby tylko zarobić trochę pieniędzy na dom. Latem, po dziewięciu czy dziesięciu godzinach pracy w charakterze kelnerki uciekłam z moimi przyjaciółmi na kilka godzin z domu. Znalazłam trochę pocieszenia ich w słowach pełnych wsparcia i współczucia. Kiedy jednak nadeszła zima, znów wróciłam do mojego więzienia. Z każdym mijającym dniem sen o szczęśliwej rodzinie stawał się coraz bardziej odległy i stopniowo zamieniał się w koszmar.
Mój syn miał trzy lata. A upłynęły ponad dwa lata, kiedy ostatni raz tak naprawdę spojrzałam na siebie w lustrze. Straciłam wszelkie zainteresowanie swoim własnym wyglądem, czy też dbaniem o siebie. Po co? Stałam się brzydka, nieatrakcyjna i zmęczona życiem.
Poczułam się staro już w wieku trzydziestu lat. A on ciągle krzyczał i wiecznie poniżał mnie przy każdej okazji i każdym publicznym wyjściu, jakie nam się przydarzało. Nic z tego, co robił, nie było w porządku wobec mnie. Moje oczy zasnuły się głębokim smutkiem, tak jak chmury zakrywają morze w bezksiężycową noc.
Potraktowałam to jako znak ostrzegawczy. Psychiczne znęcanie się było czymś, czego nie przewidywały moje plany na dalsze życie.
Świadomość tego tylko pogorszyła moją udrękę
Zaczęłam mieć wrażenie, że za to życie, które sobie wybrałam, to właśnie ja ponoszę pełną odpowiedzialność. Że wszystko to była moja wina. Całe to psychiczne znęcanie się starałam się wymazać z mojej pamięci. I na dodatek kłamałam na temat sytuacji w naszym związku podczas rozmowy z innymi osobami. Nieustannie wymyślałam różnego rodzaju wymówki, dopóki nie udało mi się przekonać wszystkich, że to, że wypadają mi włosy jest tylko kwestią zaburzeń gospodarki hormonalnej w moim organizmie.
Któregoś dnia coś we mnie pękło, moje ciało powiedziało mi w pewnym momencie, że już wystarczy tego wszystkiego. Dopadł mnie atak paniki, który zabrał mnie prosto w otchłań śmierci. Powoli czułam, że moje ciało przestaje działać. Najpierw straciłam czucie w palcach, potem w dłoniach i stopach. Potem moja twarz, język, ręce i nogi… A na koniec mój oddech stał się nieregularny.
Nie życzyłabym tego przeżycia nikomu innemu. To było coś potwornego, tak móc obserwować, jak Twoje ciało z wolna przestaje działać. Moi przyjaciele zabrali mnie do szpitala i zostałam tam na noc na obserwację. A on wrócił do domu z naszym dzieckiem. Lekarz w tym miasteczku, oprócz tego, że był moim przyjacielem, był także psychiatrą. Polecił mi pozostać w domu mojej przyjaciółki przez resztę tygodnia, aby zapewnić sobie spokój i niezakłócony powrót do zdrowia.
Nauczyłam się mówić “nie”
Tak zaczął się mój powrót do zdrowia, który trwał 5 dni, aż w końcu wróciłam do domu. On natomiast siedział na werandzie. Weszłam po schodach i przytuliłam się do niego. “Wróciłam i czuję się teraz o wiele lepiej” – powiedziałem do niego. Odrzucił mnie od siebie gwałtownym szarpnięciem, przez co straciłam równowagę.
Zaczął krzyczeć na mnie, ale nie pamiętam już jego słów. Nagle nie byłam w stanie już go usłyszeć. Widziałam tylko, jak przerażały mnie jego krzyki, popychanie i przemoc, które pojawiały się w jego gestach i głosie.
Bałam się o siebie i o moje dziecko. A także i o przyjaciółkę, która przyszła razem ze mną. “Uciekać!” To jedyna rzecz, która przyszła mi do głowy. Ale nie mogłam odejść, nie biorąc ze sobą mojego 5-letniego synka, ponieważ bałam się, że on skrzywdzi go tylko po to, żeby mnie zranić. Tak właśnie myślałam. Byłam pewna, że całe to psychiczne znęcanie się jest tylko po to, żeby mnie w końcu dostać. Ale przecież nic mu nie zrobiłam!
Uciekłyśmy przerażone, ze zjeżonymi ze strachu włosami. Żadna z nas nie powiedziała ani słowa przez całą drogę do domu mojej przyjaciółki. Kiedy już tam dotarliśmy, milczałyśmy. Kilka minut później przybył i on. Wyszłam na taras na drugim piętrze i zobaczyłem go stojącego na dole.
Jeszcze raz powiedział, że jest mu przykro i że przeprasza
Ale wiecie co? Było już za późno na to. Tylko jedno słowo wyszło ze mnie, a tak naprawdę z głębi mojej duszy. “NIE!!!”. Nie mogłam już więcej znosić. Skończyłam z tym! Podjęłam decyzję, by wydostać się z tej matni, w którą wpędziło się psychiczne znęcanie się.
Chciałabym, żeby on był szczęśliwy żyjąc samotnie, ponieważ nie był taki ze mną. Powiedziałam mu także, że bardzo go kocham. W wyniku widma rozstania, wszystko, co zrobił, to grożenie mi śmiercią i kolejne obelgi. Groził mi, że zemści się na mnie za to upokorzenie.
Nie, nie chcę go już widzieć. Za każdym razem, kiedy jest w pobliżu, po prostu nam szkodzi. Ciągnie nas w dół, zarówno mnie, jak i mojego syna. Odejście to jedyny sposób, w jaki mogę mieć to, czego potrzebuję. To coś, to spokój dla mnie, a przede wszystkim dla mojego dziecka. Nie pozwolę nikomu skrzywdzić go, nawet jego duszy. Moim obowiązkiem jako matki jest nauczenie go, aby nigdy nie mylić ze sobą miłości i poniżenia.
Bo jeśli ktoś Cię kocha, nie będziesz wiedzieć, czym jest psychiczne znęcanie się.