Czasem jesteśmy pod presją ze wszystkich stron. To rodzaj cierpienia, który sprawdza nasze zdolności adaptacyjne. Niektórzy z nas przyjmują to bez pomocy. Jednak zajęło mi kilka lat terapii, aby zrozumieć (nie tylko z perspektywy logicznej, ale także zinternalizować), że zapominanie o sobie, aby pomagać innym, nie było aktem odwagi i siły. W efekcie była to mentalna strategia, która wprawiała mój umysł w ruch, kiedy nie chciałem stawić czoła samemu sobie.
Niestety, nauczyłem się tego w jednym z najtrudniejszych okresów mojego życia. Do dziś odczuwam blizny w tych konkretnych obszarach życia. I chociaż uczenie się przez ból nie było idealne, w rzeczywistości jestem teraz tam, gdzie chcę być. W tym artykule opowiem Ci o tym, co odkryłem po drodze.
Absorbowanie cudzego bólu
Zawsze byłem empatyczną osobą, która skupia się na innych. Z drugiej strony jestem też uparty i staram się unikać własnego bólu. Ta kombinacja jest do opanowania na co dzień, ale nie jest szczególnie skuteczna w czasach, gdy środowisko naprawdę testuje moje zdrowie psychiczne.
Na przykład, gdy mój ojciec miał pierwszy wylew, pozwoliłem sobie tylko na odrobinę bólu, abym mógł iść dalej. Kiedy moja mama wróciła ze szpitala, zdecydowałem, że moją rolą będzie zaopiekowanie się nią. Co jeszcze mógłbym zrobić? Przecież miała zajmować się tatą: zmieniać pozycję w łóżku, zmieniać pościel, karmić itp.
W ten sposób zacząłem wchłaniać ból innych. Moje życie polegało na wspieraniu matki, choć sam byłem wtedy na studiach.
Ból narastał
Powtarzające się u mojego ojca wylewy stały się bolesną rutyną, zejściem w dół w kierunku nieuniknionego. Nie było przy tym oczywiście wyznaczonej w kalendarzu daty zakończenia tych trudności. W międzyczasie dostałem swoją pierwszą pracę. Byłem dumny, bo to była praca, której chciałem. Jednak nie widziałem, co nadchodzi.
Mając niewielkie doświadczenie, kierowałem zespołem, który miał opracować zaproponowany przeze mnie projekt. Ostatecznie moje dni pracy wypełniały się po brzegi. Musiałem nawet odpowiadać na pytania na wakacjach. W efekcie było to nadużycie przebrane za presję w pracy. Gdy mój przykuty do łóżka ojciec był w domu i musiał radzić sobie z poczuciem rosnącej dewastacji występującej u mojej mamy. Kiedy w takim układzie miałem znaleźć czas dla siebie?
Wytrwałem. Praca stała się schronieniem przed cierpieniem w domu, a dom wytchnieniem od okropności pracy. W rzeczywistości ta dynamika mnie pogrążała, pomimo moich prób opierania się i kontynuowania troski o tych, na których mi zależało.
Terapia, lepiej późno niż wcale
Zanim zdecydowałem się pójść na terapię, mój ojciec już nie żył. Wspierałem mamę w chorobie ojca. Teraz wspierałem ją w żałobie. To była długa i intensywna żałoba, która również pozostawiła na mnie blizny, ale nie chciałem się z nią zmagać. W końcu wiedziałem, że jeśli się rozpadnę, to na zawsze. Nie byłbym w stanie znowu funkcjonować.
Przynajmniej tak uważałem. Funkcjonowałem po czterech godzinach snu w nocy, pracując i opiekując się matką, która wydawała się jeszcze bardziej smutna niż zwykle. W efekcie wyczuwała moje własne smutki i była zdecydowana mi pomóc, ale dotarłem do punktu, z którego nie ma odwrotu. Mogłem tylko podążać naprzód.
Moja ówczesna partnerka też nie była zbyt pomocna, częściowo z powodu braku empatii, a częściowo z powodu mojej tępoty.
W końcu dwie strzały przebiły moją zbroję: zwolnienie lekarskie i naleganie mamy na wizytę u psychologa. Z początku niechętny, w końcu pozwoliłem profesjonaliście pomóc mi zreorganizować moje myśli i nadać im nazwę: depresja. Tej diagnozie, choć już ją wyczułem, towarzyszyło to, czego potrzebowałem: przebudowa myśli, narzędzia usprawniające i ulga.
Jak pokonałem ból
Dlaczego nie poszedłem na terapię wcześniej? Prawda jest taka, że metafora upadku w błoto i ponownego podniesienia się nie wydaje się do końca adekwatna do opisania procesu poprawy. Kiedy wpadniesz w błoto, grawitacja jest tak skuteczna, że po chwili szoku próbujesz wrócić do normalności. Jednak kiedy doświadczasz tak dużego bólu w tym samym czasie, upadek jest stopniowy i rozciągnięty w czasie. Nawet jeśli minęły wieki, odkąd upadłeś po raz pierwszy.
Trudno jest zdecydować się na pójście na terapię. Jako ludzie mamy niemal magiczną zdolność przyzwyczajania się do bólu. Rzeczywiście, zawsze czujesz, że możesz wycisnąć z siebie trochę więcej i nie potrzebujesz żadnej pomocy. Nie wolno Ci do tego dopuścić. Nie pozwól, aby ból Cię przytłoczył i nie absorbuj bólu innych. Po prostu podaj im rękę, aby mogły same wstać.
Jeśli tego rodzaju naciski zewnętrzne są przytłaczające, nie wahaj się poprosić o pomoc w radzeniu sobie z bólem. Rzeczywiście, jest wysoce prawdopodobne, że Twoje cierpienie również ma imię. Co więcej, nie jesteś jedyną osobą, która kiedykolwiek miała do czynienia z bólem, cierpieniem, toksycznym partnerem, czy czymkolwiek innym, co mógłbym wymienić.
Jest takie stare hiszpańskie przysłowie, które głosi, że “zło wielu jest pociechą głupców”. Oznacza to, że tylko głupiec znalazłby pocieszenie w fakcie, że nie tylko on cierpi. Warto o tym pamiętać.
Bibliografia
Wszystkie cytowane źródła zostały dokładnie sprawdzone przez nasz zespół, aby zapewnić ich jakość, wiarygodność, trafność i ważność. Bibliografia tego artykułu została uznana za wiarygodną i posiadającą dokładność naukową lub akademicką.
- Romero, V., & Rodríguez, J. A. C. (2016). Duelo, ansiedad y depresión en familiares de pacientes en una unidad de cuidados paliativos a los dos meses de la pérdida. Psicooncología: investigación y clínica biopsicosocial en oncología, 13(1), 23-37.
- Harasemiuc, V. A., & Díaz Bernal, J. R. (2013). Evidencia científica de la relación entre acoso laboral y depresión. Medicina y seguridad del trabajo, 59(232), 361-371.