1917: niepokojąca opowieść w jednym ujęciu?

1917: niepokojąca opowieść w jednym ujęciu?

Ostatnia aktualizacja: 28 stycznia, 2021

1917 był jednym z najważniejszych kandydatów do najbardziej pożądanej nagrody Akademii, czyli Oscara. Jednak pomimo wsparcia krytyków musiał zadowolić się statuetką za aspekty techniczne. W tym artykule przeanalizujemy niektóre aspekty tego filmu.

1917 był jednym z największych faworytów do zdobycia najcenniejszej statuetki Oscara. Musiał jednak zadowolić się statuetkami, które nagradzały najbardziej techniczną część produkcji.  Koreański Pasożyt były bez wątpienia prawdziwym odkryciem, filmem, który przeszedł do historii i zdobył najbardziej pożądane nagrody.

Talent nie jest ograniczony ani przez języki, ani granice. Stało się to oczywiste dzięki historycznej nagrodzie za najlepszy film dla dzieła z Korei Południowej. Ale w tym artykule chcemy skupić się na innym z wielkich faworytów. Filmie, który triumfował na BAFTA i na Złotych Globach, ale nie na Oscarach.

1917: nieco zapomniana przeszłość

Powstały niezliczone filmy o II wojnie światowej, a nawet o Wietnamie. Ale brak głośnych produkcji inspirowanych pierwszą wojną światową. Być może jedną z najbardziej znanych są Ścieżki chwały Stanleya Kubricka, z udziałem niedawno zmarłego Kirka Doulgasa.

Pierwsza wojna światowa budzi więcej wątpliwości, niż druga i nie jest tak kinematograficzna. Być może wróg nie jest tak wyraźny, a charakteryzujący ją chaos utrudniał w pewien sposób przeniesienie jej na ekrany kinowe. Każdy kto myśli o kinie wojennym, przytoczy tytuły, w których wyraźnym wrogiem jest nazizm.

Sam Mendes, zainspirowany historiami, które usłyszał od swojego dziadka, odważył się na prosty film fabularny i wzniosłą inscenizację, by wejść w okopy Wielkiej Wojny. 

Świetna realizacja

Dowcip można opowiedzieć na różne sposoby. W zależności od tego, kto i jak go opowie, rozśmieszy nas lub nie. To proste stwierdzenie może być stosowane do kina, i do sztuki ogólnie.

Przesłanie jest podstawą, nie ma co do tego wątpliwości. Jeśli historia nas nie interesuje, prawdopodobnie niewiele da się zrobić, aby to zmienić. Ale, podobnie jak w przypadku dowcipu, sposób opowiadania jest najważniejszy.

Główny wątek 1917 nie może być prostszy. Dwóch szeregowych żołnierzy armii brytyjskiej musi przekazać wiadomość innemu z ich żołnierzy, aby uniknąć masakry z rąk wroga. Wtedy to proste przesłanie nabiera życia i zdobywa empatię społeczeństwa. Publiczność, która zachowuje grobową ciszę, ponieważ czuje, że śmierć jest blisko.

1917

W obsadzie filmu znajdziemy znanych aktorów brytyjskich z ostatniego dziesięciolecia, takich jak Colin Firth czy Bennedict Cumberbatch. Jednak główne role zostały przydzielone dwóm nieznanym młodym mężczyznom.

To prawda, że ​​inny rodzaj narracji pozwoliłby lepiej poznać postacie drugoplanowe i wspomnianych aktorów, ale decyzja o skupieniu się na niewielkiej liczbie bohaterów sprawia, że ​​publiczność w pełni zagłębia się w film.

Okopy nigdy nie były tak szokujące, poetyckie i klaustrofobiczne jednocześnie. Widz może dostrzec terror, samotność i pustkę. A wszystko to dzięki nienagannej technice, która ma swoje korzenie w filmach grozy. Jak to możliwe? Dzięki zastosowaniu starego, ale iluzorycznego ujęcia jednosekwencyjnego.

1917 w jednym ujęciu?

To nie tak, że film 1917 wynalazł coś absolutnie nowego. Sam Hitchcock eksperymentował w filmie La Sogaen z 1948 tego typu ujęciami. Po tym tytule pojawiły się nowsze, takie jak Birdman (Joaquin Oristell, 2015) lub Victoria (Sebastian Schipper, 2015).

W ten sposób twórcy łączą i badają możliwości oferowane przez nowe technologie z technikami, które widzieliśmy przy okazji innych filmów. To zabieg, który sprawia, że ​​widz w pełni angażuje się w poczynania bohaterów i postrzega akcję w „czasie rzeczywistym”.

Zarówno prace interpretacyjne, jak i techniczne wymagają większego wysiłku, ponieważ podczas filmowania przy tak długich ujęciach wszystko musi być idealnie zgrane i obliczone. Nawet warunki atmosferyczne.

Złudzenie planu sekwencji, z jego milimetrowym i prawie niezauważalnym cięciem daje nam, jako widzom, ciągłe uczucie niepokoju. Nie jesteśmy już biernymi obserwatorami tragedii, ale bierzemy w niej czynny udział.

Mężczyźni w okopach
Ponieważ bohaterowie nie mogą uciec, my również nie możemy tego zrobić. Zastosowanie naturalnego światła, przestrzeni, twarzy i subtelnych efektów specjalnych podkreśla akcję.

Widz zostaje uwięziony w labiryncie okopów, wczuwa się w sytuację bohaterów i odczuwa strach, który przenika przez ekran.

Muzyka i obraz łączą się, by stworzyć mrożące krew w żyłach piękno, w którym kluczem jest energia. Kamera nigdy nie ogląda się za siebie, nigdy nie wraca, ale posuwa się naprzód wraz z bohaterami. Muzyka pojawia się w momentach największego napięcia, przypominając nam po części Hitchcocka.

Złożoność 1917 polega właśnie na tym, jak trudno jest wykorzystać zasoby naturalne. Grę światłocienia, naturalnego światła i natychmiastowość, którą zamierza przekazać.

Nie zapominając o zespole odpowiedzialnemu za odtworzenie scen w okopach, w których niezliczona ilość młodych mężczyzn żyła i umierała podczas wojny i które, jak wszystkie inne, były absurdem.

1917: kinowy majstersztyk

Wrażenie oglądania filmu bez cięć, nawet jeśli jest to tylko złudzenie, wywołuje u widza niepewność. Niepewność, która jest tragicznie podtrzymywana przy najdłuższym, najbardziej widocznym i przemyślanym cięciu w filmie.

Po tym, jak ktoś nas postrzeli spadamy w otchłań, wieczną czerń, która zamiast ukoić nasz ból jedynie zwiększa nasze cierpienie. Czy to już koniec? Czy zobaczymy teraz sceny, pełne cięć? Nie, absolutnie nie.

To drastyczne cięcie służy jedynie jako zatrzymanie. Potem wracamy do historii, która wciąż ma wiele do powiedzenia, która wciąż chce pokazać nam wiele niekończących się i odbierających dech ujęć.

Dziesięć nominacji do wielkich nagród, ale tylko trzy statuetki. Za aspekty bardziej techniczne, ale tak samo ważne. Film jest niczym bez dobrego scenariusza, ale nie powstaje on wyłącznie dzięki niemu. Od kostiumów, muzykę, przez aktorstwo czy fotografię. Kino to złożona sztuka, ciężka praca zespołowa, w której wszystkie elementy są ważne, fundamentalne.

Podsumowanie

Jest to prawdopodobnie jeden z moich najmniej bezstronnych artykułów. Ale, jak w każdej krytyce i w całej sztuce, gust odgrywa fundamentalną rolę. Nie pasjonuje mnie kino wojenne, które staje się antywojenne, ale jestem wielkim wielbicielem Mendesa i Rogera Deakinsa (geniusz odpowiedzialny za zdjęcia w 1917).

Mendes zauroczył mnie American Beauty, zahipnotyzował i zaprosił do zanurzenia się w filmie, który całkowicie mnie zaskoczył i fascynuje mnie po dziś dzień. Udało mu się pokazać mi piękno w plastikowej torbie, a teraz przytłoczył mnie i znalazł piękno w niezwykle wrogim środowisku.

Cała ta inscenizacja mówi nam coś, co już wiemy i co kino próbowało powiedzieć nam już wiele razy.  Wojny są absurdalne, człowiek jest absurdalny, podczas gdy natura kontynuuje swój bieg. Ponieważ topienie się w rzece podczas, gdy wokół kwitną wiśnie, nigdy nie było tak znaczące.

Obecność śmierci tam, gdzie rodzi się nowe życie lub obraz ludzkiej destrukcji w naturalnym środowisku, które walczy o rozkwit, jest poetyckie, katartyczne i odkrywcze.

Natura jest kolejną postacią w filmie. Daleka od ludzi, ale wszechobecna. Drzewo stało się najbardziej znaczącym symbolem. Drzewo obecne na początku i na końcu, dzięki czemu film staje się zamkniętą opowieścią.

Poza kwestiami technicznymi 1917 to lekcja ludzkości. Wyraźny hołd dla tych, którzy przeżyli Wielką Wojnę. Dla tych, którzy widzieli śmierć na swoich rękach. I których marzenia zostały zakopane w błocie.

«Chciałem, aby krajobraz był jeszcze jedną postacią w historii. Głosem, który dałby inną perspektywę wojny. I musiał istnieć czas i przestrzeń dla liryki w zagubionym świecie.»

-Sam Mendes o 1917


Ten tekst jest oferowany wyłącznie w celach informacyjnych i nie zastępuje konsultacji z profesjonalistą. W przypadku wątpliwości skonsultuj się ze swoim specjalistą.